sobota, 9 lipca 2016

Od Sebastiana - C.D Lou

Śnił mi się dom rodzinny. Zamazane sylwetki rodziców, zapach
przepysznych ciast, ciepło, piękny i wielki ogród. Istna sielanka.
Niestety stan spokoju i bezpieczeństwa jaki odczuwałem przeżywając
jeszcze raz szczęśliwe chwile nie trwał wiecznie. Ze snu obudził mnie
dziwny jęk. Zaniepokojony tym odgłosem momentalnie wybudziłem się
podnosząc głowę. Mrugając oczami by pozbyć się resztek snu jakie
stanowił nieostry obraz, spytałem:
-Co się dzieje? -Odpowiedział mi znany głos pewnej blondwłosej panienki
-Właśnie się na mnie położyłeś-Gdy dotarło do mnie, że dziewczyna leży
w moim łóżku spytałem zaskoczony:
-Lou ! Co ty tutaj robisz?
-Próbowałam spać!-Odsunąłem się od niej czerwony na twarzy:
-Jak niby mam nie być sztywny gdy we własnym domu nie mogę zmrużyć oka
przed obawą, że zaraz ktoś mi się do sypialni wkradnie-Mruknąłem
zażenowany całą tą sytuacją. W tym właśnie momencie cieszyłem się, że
miałem nawyk spania w piżamie. Przynajmniej miałem pewność, że
dziewczyna nie pozwoliła sobie za dużo. Zmierzyłem Lou lekko
zagniewanym spojrzeniem na co dziewczyna uśmiechnęła się tylko
ukazując rządek śnieżno białych perełek. Usiadłem po turecku
zastanawiając się jakby tu nauczyć tą dziewczynę moresu. A co gdyby
pokazać jej zupełnie innego Sebastiana? Zamiast skrytego, cichego mola
książkowego będzie typowy bad boy czyli prostak nie przejmujący się
zdaniem innych.... Chyba nie mam innego wyboru. Po chwili wahania
postanowiłem przystąpić do działania. Znalazłem się nad dziewczyną i
patrząc w jej oczy oznajmiłem z powagą:
-Jeszcze jeden taki numer i pożałujesz, że mnie w ogóle poznałaś.
Każdy ma swoje granice, nawet ja, dlatego ostrzegam cię bo coraz ci
bliżej by ją przekroczyć-Lou wyglądała na zdziwioną tą groźbą, która
padła z moich ust, chyba spodziewała się zupełnie czegoś innego. No
trudno. Bez chwili zwłoki wstałem z łóżka i zszedłem na dół na kanapę.
Chciała łóżko to niech ma, ale mnie  w komplecie do niej nie
dołączono. Po dłuższej chwili wiercenia się na posłaniu usnąłem.
Niestety tym razem nie śnił mi się, żaden przyjemny sen....w sumie, to
nic mi się nie śniło. Byłem zawieszony w pustce, otaczała mnie tylko
ciemność. Nie odczuwałem jednak lęku czy strachu przed tą pustką,
przyznam, że nawet mi się podobała. Gdy się obudziłem wstałem i
zacząłem przyrządzać śniadanie. Oczywiście do jedzenia obowiązkowo
były naleśniki, tym razem jednak przyrządziłem ciasto z ziarnami kawy,
by urozmaicić trochę to danie. Zaparzyłem też parę z nich do picia po
czym przystąpiłem do smażenia. Liczyłem skrycie w duchu, że Lou czuje
się lepiej nie chodziło tu o to, że chciałem się jej jak najszybciej
pozbyć po prostu martwiłem się.

(Lou?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz