niedziela, 3 lipca 2016

Od Hyou - C.D Sory

Mimo że złapanie młodego Alfy okazało się naprawdę trudnym zadaniem, razem z moją doświadczoną towarzyszką udało nam się temu podołać. Gdy tylko poinformowaliśmy naukowców o tym, że misja zakończona (mamy zaawansowaną technologie, w tym komunikacje, heloł), od razu spojrzałyśmy na naszą piękną zdobycz: długie, czerwone włosy były teraz ozdobione różnokształtnymi plamami o nieco bardziej intensywnej barwie, podobnie jak ubrania zresztą... Nie tylko to, co zrobił z niektórymi miejscami mogłabym nazwać chaosem, ale również alarmował o tym jego stan i mimo że nie miałam ochoty więcej ciągnąć tego tematu, chcąc nie chcąc musiałam razem z Sorą podążać za naukowcami, którzy w ekspresowym tempie przetransportowali Alfę w bezpieczne miejsce. Wszczepili mu czip i te inne, wcale nie interesujące mnie sprawy. Gdy moja towarzyszka zasiadła w takiej jakby „poczekalni”, ja weszłam do sali, gdzie przebywał mężczyzna. Leżał na płaskim łóżku, bez poduszki. Naukowcy przedstawili go w taki sposób, że wyglądał on po prostu jak... obiekt doświadczalny podłączony do paru rurek, jednak gdyby spojrzeć na jego groźne rany to przypominał zwykłego pacjenta. No, jedyny plus to taki, że jeśli jacyś naukowcy zamierzają się nim zajmować to mają ułatwione zadanie... jego klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie, no i pewnie długo zajmie, zanim chłopak w pełni dojdzie do siebie. Po chwili w podskokach wyszłam z pomieszczenia. Miałam po prostu wyjść, lecz widząc Sorę na język znów wplotło mi się zdanie. Nie wyglądała na specjalnie zainteresowaną: założyła nogę na nogę i wczepiła swoje spojrzenie w ścianę przed sobą.
 – Ma rany jakby co najmniej uczestniczył w wojnie... – westchnęłam.
 – Co zamierzają z nim zrobić? – zapytała nie odrywając wzroku od tej ekscytującej, lekko ciemnej farby na ścianie.
 – Podobno jest bardzo agresywny, więc najpewniej zamkną go gdzieś z dala od ludzi. – właśnie takie rozwiązanie widziało mi się najbardziej, bo po co ryzykować? W międzyczasie oparłam się pod boki w akcie zrezygnowania.
 – Przydzielą go wtedy Sigmą do pilnowania… – zaczęła, a ja odwróciłam się w jej stronę zdziwiona. Co mają do tego Sigmy? Rozumiem, że do nich należy obrona ośrodka, ale z jakiej paki mają robić za niańki... – nie specjalnie chce mi się bawić w takie rzeczy, więc pewnie ty dostaniesz tę fuchę... – to najbardziej zwaliło mnie z nóg.
 – Ja? Co ja, niańka? Chyba mnie nie znasz – zaprotestowałam, marszcząc brwi i wyrażając tym samym lekkie wzburzenie.
Nim Sora zdążyła cokolwiek powiedzieć, z pomieszczenia wyszedł naukowiec. Na początku z niecierpliwością czekałam na to, co powie, ale strasznie się to przedłużało. Najpierw zsunął okulary z nosa, popatrzył na nie i je przeczyścił śnieżnobiałą chustą, po czym spojrzał na naszą dwójkę.
 – Skoro już tu jesteście... – zaczął, a ja słysząc to od razu odwróciłam się na pięcie. Niestety, na własnej skórze poznałam refleks Sory, która od razu złapała mnie za koszulkę i pociągnęła z powrotem w oś rozmowy.
 – Mamy zbyt dużo roboty, dlatego któraś z was, najlepiej obie... zaopiekujecie się Alfą przez parę dni, zgoda? – zapewne mężczyznę w białym kitlu nie bardzo obchodziła nasza odpowiedź, to tylko takie dopełnienie. Ten ośrodek schodzi na psy... W głowie przygotowywałam sobie parę ciętych komentarzy, ale dopiero gdy miałam je na końcu języka uświadomiłam sobie, że miałabym przez to kłopoty. A Sora? Cóż, ona jest wnuczką założyciela, może zostanie moim wybawcą?
 – Mam ważniejsze sprawy na głowie – rzekła z opanowaniem Sora. Wtedy moje uszy podskoczyły w akcie zdenerwowania.
 – No to S99, zajmiesz się tym? – przewrócił na mnie swoje spojrzenie i miał zaszczyt ujrzeć mój gniew.
 – Dlaczego ja? Spośród wszystkich odpowiedzialnych, rzetelnych i uczynnych kapitanów, nawet zwykłych Sigm wybieracie mnie? To przecież jakaś kpina... – odrzekłam.
 – Mamy panience przypominać, dlaczego została Sigmą? – westchnął, prawdopodobnie nawet mnie nie słuchając. Potraktował swoje zdanie jako najważniejsze i w żaden sposób niepodważalne.
Ja nie widziałam siebie w tej roli... Mam na głowie cały team i jeszcze chcą mi dołożyć jakiegoś agresora? Po moim trupie!
 – Sami mówiliście, że jest agresywny... to bezpieczne? – zapytałam, trzymając emocje na wodzy.
 – Jest ranny, dojdzie do siebie i jak nigdy nic wróci do normalnego życia – chyba nie znał pojęcia „normalne”. – W dodatku nie jest aż tak silny. Nie w tej chwili.
 – Nie widzieliście jego umiejętności, a kazaliście nam go szukać praktycznie bez żadnych szczegółowych informacji! – westchnęłam ciężko. – Był silny i niesamowicie szybki, złapanie go sprawiało nam nie lada problemy, a Sora niemal nie wpadła w olbrzymią ścianę ognia! – uniosłam ręce, by zobrazować naukowcowi te kolosalne zjawisko.

(Sora?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz