niedziela, 3 lipca 2016

Od Lou - C.D Sebastiana

Zapadła krępująca cisza. Fajnie, ludzie go męczą. Jak bardzo mój nos pomylił się w ocenie tego człowieka. Myślałam, że niezły z niego będzie kompan, a tu taki introwertyk mi się trafia. Rozumiem, że można być nieśmiałym i w ogóle, ale to już przesada. Gdyby miał mój charakter i swoją niechęć do ludzi, to już bym siedziała za drzwiami. Ale on widocznie jest z tych bardziej spokojnych osób, które nie okazują nazbyt swych emocji. Nagle naszą piękną ciszę przerwało pukanie do drzwi. Sebastian głośno westchnął i wstał, by otworzyć drzwi.
-Witamy, my przyszliśmy po Lousie Daquin. – Usłyszałam urzędniczy wręcz głos. No to świetnie.
-Już idę. – Zanim Sebastian zdążył zareagować w jakikolwiek sposób zwlekłam się z kanapy. – Możesz sobie już spokojnie żyć , sam na sam z książkami. – Mruknęłam w stronę czarnowłosego. Wpadłam w jakiś dołujący nastrój.
-Ale o co chodzi? Czemu ci naukowcy cię zabierają? – Mężczyzna próbował coś z tego zrozumieć.
-Jestem Betą. Takie rzeczy to norma. Coś im się nie podoba to sobie po mnie przychodzą. – Wzruszyłam ramionami i wyszłam za ludźmi w kitlach. Niech sobie myśli o mnie co chce. Muszę dowiedzieć, skąd się wzięła ta niespodziewana kontrola.
-Przepraszam was panowie, ale czemu zawdzięczam waszą wizytę? – Zerknęłam na 3 mężczyzn, którzy mnie prowadzili.
-Twój chip zarejestrował niepokojące zmiany mocy. – Wyjaśnił jeden z nich. – Takie wahania mogą być potencjalnie niebezpieczne, więc prócz rutynowej kontroli zabieramy cię na badania.
-Na badania? – Odparłam słabo. Nie mam zamiaru być w żaden sposób badana. Jakoś się z tego wymigam. Dotarliśmy do kliniki, gdzie zwykle przechodziłam kontrolę. Pobrali mi krew, zbadali puls, odruchy i osłuchali.
-Jesteś lekko odwodniona. – Stwierdził doktorek.
-No zdarzyło mi się dzisiaj zemdleć. – Odparłam. – Ale nie zauważyłam nic, co by mogło spowodować utratę kontroli nad mocą. Panuje nad nią świetnie.
-Nieważne. Twoja arcana jest nieobliczalna. W każdej chwili możesz stać się poważnym zagrożeniem. –Stwierdził stanowczo.- Przeprowadzimy teraz badania. Rozbieraj się.
Sami faceci, a ja mam się rozebrać? No i świetnie. Łatwiej uciec. Szybko zdjęłam z siebie wszystko. Moje kobiece walory w pełnej krasie ukazały się oczom 3 naukowców, którzy na chwilę zagapili się na mnie. Hehe ^^
-Będziecie mnie gwałcić wzrokiem? Czy badać? – Nie uzyskałam odpowiedzi, więc niewiele się zastanawiając, wybiegłam z kliniki. Nago, a co! Biegłam bardzo szybko, by zyskać trochę na czasie i wymyślić, jakiś fortel, żeby mnie nie ukarali za ucieczkę, kiedy w okolicach domków wpadłam z rozpędem na Sebastiana. To się chłopak musiał zdziwić, że wylądowała na nim goła kobieta. Wpadłam na pewien pomysł.
-Szybko w krzaki! – Pociągnęłam go za rękę i wylądowaliśmy w zaroślach. Nie miał nawet , jak się opierać, gdyż nadal chyba przeżywał szok.
-Teraz uważaj! – Spojrzałam mu w oczy. - To co zaraz zrobię, to tylko gra… Więc nie bierz tego do siebie, ok?
-A co zamierzasz zrobić? – Szok powoli ustępował miejsca, zdziwieniu i może zdenerwowaniu… Usłyszałam kroki zbliżających się szybko naukowców. Naparłam nagim ciałem na Sebastiana i go pocałowałam. Czułam jak chłopak się cały spiął i próbował mnie zepchnąć z siebie, ale ja musiałam wykonać swój plan. Nad nami pojawili się doktorzy.
-A co tu się dzieje? – Jeden z nich rozgarnął krzaki, w których byłam z Sebastianem. Oderwałam swoje usta od ust czarnowłosego. Odetchnął z ulgą i przetarł usta ręką. Chyba go to przerosło trochę.
-Właśnie przerwaliście mi po raz drugi randkę z chłopakiem. – Oparłam udając naburmuszoną. – Widzicie? Jestem wprost wściekła na was, a moja arcana ma się dobrze. Silne emocje działają i nic się nie dzieje. Nie potrzebuję badań.
-Masz rację. – Przytaknął powoli jeden z naukowców. – Aczkolwiek pójdziesz z nami jeszcze na chwilę.
-I zarzuć to na siebie. – Drugi podał mi czarny koc, którym się okryłam. Mam im zaufać, czy nie?
-Spokojnie, podpiszesz parę papierków i odbierzesz swoje ciuchy, a potem będziesz wolna. – Trzeci uśmiechnął się, widząc jak nieufnie zerkam na ich zamiary.
-No dobrze. – Odparłam. – Tylko pożegnam się z chłopakiem. – Biedny Sebastian, przeżywał właśnie przeze mnie traumę.
-Przepraszam za wszystko! Obiecuję dam ci już spokój! – Uśmiechnęłam się przepraszająco. – Ale przyznaj widoczki to miałeś niezłe? – Zrobiłam wymowną minę.
-Idź już. – Odparł krótko. Chyba mnie nie polubił. Udałam się za naukowcami. W klinice złapali mnie we trójkę, położyli na stole operacyjnym i przypięli mnie do niego, a następnie wkłuli jakiś środek paraliżujący. Chol*ra! Im nie można wierzyć.
***
Po jakichś 4 godzinach wypuścili mnie. Byłam cała posiniaczona po wkłuwaniu się dużej liczby igieł w moją delikatną skórę. Wracałam, powłócząc nogami, zmęczona i w podłym nastroju do domu. Oczywiście na ścieżce dostrzegłem nikogo innego, jak Sebastiana. Teraz to ja nie miałam ochoty z nikim gadać. Ludzie mnie wymęczyli. Przeszłam obok niego, jak gdyby nigdy nic. Nie chciało mi się nawet sprawdzać, czy mnie zauważył. Chciałam już tylko domu.
[Sebastian?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz