niedziela, 3 lipca 2016

Od Hyou - C.D Raphael'a

Ech, nigdy w pełni nie zrozumiem męskiego grona, nawet jeśli przesiadywałabym ze swoim Team'em dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mimo to nie byli oni dla mnie jakąś wielką zagadką, łatwo rozgryźć takiego Raphael'a czy Yuki'ego, ale Leo? Kapitan, moim zdaniem był nieco inny. Swoim usposobieniem skutecznie sprawiał, że czułam się obok niego najbezpieczniej, dlatego też nigdy nie miałam wątpliwości co do tego, by się do niego przytulić~♥, Tak czy inaczej, pytanie Rafy doszło do mnie w zastraszająco szybkim tempie, na co w odpowiedzi jedynie przekręciłam lekko głowę w jego stronę.
– Niesprawiedliwa? Czy ja jestem ci czegoś winna? – w tym momencie podniosłam swoje zmęczone ciało, całkiem odwracając się w kierunku Raphaela i Yuki'ego. Zmusiło mnie to do tego, by na chwilę zawiesić ręce na ładnych barkach naszego kapitana. Moje kolana cudem mieściły się między jego nogami, jednak nie miałam tyle rozumu, by pomyśleć o tym, że może on nie lubić, kiedy ktoś perfidnie kładzie głowę na jego ramieniu. Zresztą on i tak miał wylane i śledził losy bohatera w filmie.
– Nie rusza cię to, że będę smutny? – Raphael znów przybrał minę obrażonego dziecka.
– Phi, bardziej niepokoi mnie to, jakie brudne myśli siedzą w twojej głowie. – wskazałam na niego palcem, po czym niespodziewanie przesunęłam długim paznokciem po spodniach mężczyzny w okolicach tych... wrażliwych miejsc, wykonując tam małe, okrężne ruchy. Cóż, twarz Raphael'a była nie do opisania, co wywołało na mojej twarzy jedynie znikomy uśmiech. – Mógłbyś znaleźć sobie w końcu dziewczynę, przynajmniej nie traciłbyś czasu na wale... – urwałam.
– Hm... Hyou, trochę mi niewygodnie. – jak na zawołanie, Leo oprzytomniał i spojrzał na mnie tajemniczo kątem oka, co sprawiło, że moje duże, kocie uszy lekko zwiędły. Hm, to miało być coś w rodzaju upomnienia za moje wzorowe zachowanie?
W jednej chwili wstałam na równe nogi, następnie pozorując wyjście z pomieszczenia. Ostatecznie zatrzymałam się w progu i przez myśli przebiegło mi wypowiedziane przez Yukimaru zdanie: „Powinnaś się cieszyć, że żaden z nas nie jest pijany, bo zupełnie inaczej by się to skończyło”. Niby jakby się napili to nic by się złego nie stało, ale... jakoś nie miałam chęci dyskutować z takimi ludźmi pod wpływem alkoholu, mimo że faktycznie wiedziałam, jak każdy z osobna się zachowuje. Śmiesznie, tyle powiem. Jako że znałam kuchnię Raphael'a na pamięć, dokładnie wiedziałam, gdzie trzyma wszystkie rzeczy. Mimo że ich nie ciekawił film, ja miałam inne zdanie i postanowiłam zrobić sobie przekąskę. Rozczarowanie mnie przerosło: lodówka może nie świeciła pustkami, ale nie miała też tego, co mogłoby przykuć moją uwagę. Wobec tego wyjęłam miskę i wsypałam tam półpełną paczkę chipsów (tak, dbam o figurę, jak widać), po czym wolną ręką chwyciłam za zimny czteropak piw. Cóż, pewnie sama tego czegoś nie ruszę, więc moją puszkę przejmie najprawdopodobniej Yukimaru. Wróciłam do pokoju i nawet nie zważając na to, czy którykolwiek zechce skorzystać z leżącego na stoliku prowiantu, usiadłam sobie na mniej więcej środku kanapy. Bez słowa obserwowałam poruszające się w telewizorze obrazki, a moje nogi mimowolnie podkuliły się wskutek zimnych paneli. Cóż, nie dało się ukryć, że władza Yukimaru nad pilotem niespecjalnie podnosiła mój poziom ekscytacji, wobec tego wraz z upływem czasu na moje powieki próbował wkraść się ciężki sen... miałam wrażenie, że zaraz się poddam i po prostu zamknę oczy. Tak też się stało; po kilku minutach zaczęłam tracić siły i opadłam na nogi Raphaela. Jeśli faktycznie wszyscy zdecydują się zasnąć w jego domu, to najmniej komfortowe posłanie wybrał sobie nie kto inny, jak Leo. Poza tym myślę, że mi tam całkiem wygodnie, nie mogę narzekać, chociaż z wielką chęcią bym to zrobiła.
[...] Miałam wrażenie, że śpię tylko parę minut – zamykam oczy i od razu je otwieram, witając poranek. Zauważyłam, że wciąż leżałam na nogach Raphael'a. Jednak to, co natychmiast zmusiło mnie do pobudki to wydostająca się z kącika moich ust ślina. Obtarłam ją, po czym próbowałam rozpoznać otaczający mnie świat, na próżno; wszystkie dźwięki, słowa... myślałam, że ktoś mi wyprał mózg i muszę uczyć się języka od nowa. Na szczęście mój stan był chwilowy i bez żadnych specjalnych trudności udało mi się odzyskać pełną sprawność umysłową. Spojrzałam w górę, gdzie od razu powitał mnie szeroki uśmiech, rozjaśniający twarz Raphaela. Czyżby nie spał, a także nie miał serca, by mnie budzić? Albo coś w stylu „żadnych fałszywych ruchów”! O tak, to by mnie najbardziej usatysfakcjonowało.
 – Spaaać... – jęknęłam leniwie, a następnie opadłam, widząc godzinę siódmą. Ja i tak wczesna pora? To jakiś koszmar... Odruchowo próbowałam się podnieść i jakoś tak wyszło, że usiadłam na kolanach mężczyzny, jednak mój zmęczony wzrok wciąż błądził po ścianach.
Ukradkiem dostrzegłam Leo wchodzącego do pokoju. Uhu, może śniadanie zrobił... przydałoby się, bo wyraźnie słyszałam jak kiszki mi marsza grają.

(Reszta?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz