czwartek, 23 czerwca 2016

Od Hyou - C.D Leo

Normalnie gdyby nie nagła pobudka, spałabym jeszcze parę godzin... Jestem taka leniwa... Kocham to w sobie. Jednak nieoczekiwane pojawienie się w moim domu Yuki'ego, zmusiło mnie do opuszczenia domu. Po drodze wytłumaczył mi wszystko, a raczej jedno: naukowcy wypowiedzieli niespodziewany trening. Bez żadnych postojów ruszyliśmy do kolejnych domów, by na nowo zbierać drużynę. Słońce niesamowicie grzało, czułam, że temperatura niedługo przekroczy termometr. Jak Yuki mógł mi podle kazać założyć na sobie coś więcej niż bieliznę... Teraz cała się spocę, a to nie będzie miłe. Tak bardzo im to przeszkadza? Cóż, o powód nigdy się nie doproszę!
Po kilkuminutowej podróży w ten upał, dostrzegliśmy dom naszego kapitana. Nie był zamknięty, więc z łatwością wdarliśmy się do środka. Wnet uciszyły się wszystkie dźwięki, jakie znajdowały się na zewnątrz: szum liści, radosne ćwierkanie ptaków – wszystko to ucichło w zastraszającym tempie. Leo leżał, a raczej spał w swoim pokoju. Jego oddech był płytki. Rzekłabym, iż nawet niespokojny. Taak, mogłam dokładnie to sprawdzić, kiedy wdrapałam się na niego. Odkąd pamiętam, to naszego kapitana dręczyły koszmary. Tak naprawdę nie wiem czy można to tak nazwać... Nie mówił o nich zbyt dużo, a my również nie się nie dopytywaliśmy.
(...) Gdy w końcu udało nam się sprowadzić go na ziemie, myślałam, że będzie gorzej: zacznie się wkurzać czy coś w tym stylu. Tymczasem był on tylko zmieszany.
 – Czemu wy tak właściwie tutaj jesteście? – wyrwał się z własnych zamyśleń, rozciągając się. Nagle ziewnął przeciągle, po czym wstał mozolnie z łóżka. – Coś się stało? – spojrzał zastanawiająco na nasza dwójkę, w tym samym czasie mierzwiąc swoje gęste, niepoukładane czarne włosy.
 – Nic takiego – gdy tylko zszedł z materaca, od razu rzuciłam się w tamtą stronę.
Wtuliłam się w jego miękką, białą poduszkę zamykając powoli oczy. W jego łóżku mogłam leżeć godzinami... Jednak z kilku oczywistych powodów było to niemożliwe, ale nie chce mi się ich wymieniać. Podczas długiej ciszy rozciągnęłam się niczym kot, by za chwilę skulić się pośród miłych pościeli. Yukimaru zabrał głos, w pełni uświadamiając naszego kapitana:
 – Naukowcy wypowiedzieli poranny trening. Mamy się niedługo całą drużyną zjawić na arenie.
 – Poranny? Która godzina? – zerknął w moją stronę, a ja wtedy spojrzałam na niego zamyślona.
 – Hm... Około dwunastej. Przynajmniej ta godzina się zbliżała, gdy Yuki perfidnie mnie obudził – chyba każdy już tutaj wiedział, że jestem ogromnym leniem. To nie ulegało żadnej wątpliwości.
 – Byliście u Raphaela? – chyba szybko oswoił się z tą informacją, bo powzdychał chwilę i wstał na równe nogi, ubierając na gołą klatkę piersiową koszulkę, która wisiała na skraju łóżka. Ojej, jakie ładne mięśnie~ Nie dał mi się długo napatrzeć. W sumie to zrozumiałe, bo moja zboczona mina z pewnością go pospieszyła.
 – Nie – pokręciłam głową, przekręcając się na łóżku. Wydawało się, jakbym nie potrafiła się usadowić, a ja po prostu usypiałam z nudów. Znowu te treningi, które doszczętnie niszczyły mój układ nerwowy... ale cóż zrobić. Nie mam pojęcia, co się szykuje i najchętniej w ogóle bym się nie dowiadywała. Jednak w końcu musiałam zaakceptować to, że jako sigma musiałam stać się bardziej odpowiedzialna... Niedoczekanie.
 – Ruszać się... – pospieszył nas, doprowadzając do wyjścia. Nic nie zrobił więcej, zwyczajnie zamknął drzwi... Nawet nie zjadł śniadania! To najważniejszy posiłek dnia. Gdzie on będzie miał energię?
– Hmm.. ciekawe dlaczego naukowcy najpierw nie poinformowali o tym mnie – westchnął, wsadzając ręce do kieszeni swoich luźnych spodni. Odruchowo cała nasza trójka skierowała się wzdłuż wąskiego chodnika, zapewne w stronę domu Raphaela. Już czekałam na to, aż zacznie denerwować Leo i stworzy się ta codzienna, radosna atmosfera. Chociaż... to wyglądało tak z mojej perspektywy. Wydawało mi się, że dogadują się nad wyraz dobrze. Gdy byliśmy pod drzwiami, Yukimaru powstrzymał mnie od natychmiastowego popchnięcia drzwi i po prostu zapukał kilka razy. Nagle rozległ się charakterystyczny dźwięk otwierania zamku.
 – Kociak! – zawołał Raphael do Leo. Mężczyzna wciąż przesiadywał w piżamie, a przez jego głowę przelatywała czarna chusta, ozdabiająca blond włosy.

< Drużyna? Przepraszam, kompletny brak weny xd postaram się bardziej następnym razem, obiecuje! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz