… O czym ja w ogóle myślę? Z dupy znajduje się w dziwnym pomieszczeniu, do złudzenia przypominającym mi laboratorium, w którym prowadzono badania i testy nad ludźmi, a mnie naprawdę napadła wena, by przejmować się barwą ścian? Wracając: drugą połowę kwadratowej sali zajmowały dwie kopuły, trzy z moją. Jak gdybym miała to gdzieś zakodowane: szybko odwróciłam głowę w stronę pewnego rodzaju zegarka umieszczonego na moim nadgarstku. Był nie do ruszenia – to fakt, ale także migotała w nim informacja, którą zapewne naukowcy chcieli mi przekazać. Okazało się, iż jestem kapitanem trzeciej drużyny. No pięknie… czyli to oznacza, że spośród członków mojej drużyny jestem albo najodpowiedzialniejsza, albo najsilniejsza. Podsumowując: przegramy i to w wielkim stylu. Zanim jeszcze zaczęłam pobudzać do działania kolejne osoby, rozejrzałam się po pomieszczeniu, chcąc znaleźć różnego typu rzeczy, które mogą nam się przydać. Mimo że było to spore laboratorium, to na półkach ani na stołach nie było się nic, czym moglibyśmy się choćby skaleczyć. A zakończywszy monitorowanie: przerzuciłam spojrzenie na dwie osoby znajdujące się w identycznym położeniu, jak ja przed chwilką. Pierwsza była to fioletowo włosa dziewczyna, znałam ją. To Anjika. Natomiast chłopak był mi całkowicie nieznany, a oboje zmagali się z dziwnym bólem głowy i poczuciem odrętwienia.
– Ruszać dupy! Musimy obić pozostałe teamy, zanim oni dorwą nas. Chyba, że chcemy przegrać walkowerem… – Uniosłam głos, śmiejąc się w odpowiedzi na reakcje obu członków mojego teamu. Okazało się, że głośność moich słów strasznie przytłoczyła te zwłoki i zapewne przyprawiła o kolejne bóle głowy. Spoko, przejdzie im!
– Niestety jestem waszym kapitanem i musimy ze sobą ostro współpracować, jeśli chcemy “przeżyć”. – Specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo, bo w sumie to nie chodziło o to, żeby się zabijać. Nic z tych rzeczy. Jednak spotkałam się z trochę nieodczytaną reakcją. Anjika uchyliła usta, ale nie udało jej się wydobyć z nich ani słowa, natomiast nieznany mi chłopak wydawał mi się bardzo, ale to bardzo nieufny i z góry założyłam, że zmuszenie go do współpracy będzie mnie trochę kosztowało. Ciągle utrzymywał na swojej twarzy ten sam niemiły wyraz twarzy, który wprawdzie wcale nie zagrzewał do boju.
– Co to za miejsce? – Wyrwała się Anjika, wzrokiem monitorując pomieszczenie, w którym wszyscy byliśmy pozornie uwięzieni.
– Wydaje mi się, że laboratorium… – Odkryłam Amerykę, a następnie wskazałam na najbliższe, stalowe drzwi, na których widniał niebieski, prostokątny i półprzezroczysty czujnik. Prawdopodobnie przykładając tam kod ze swojego zegarka, umożliwię nam przejście na drugą stronę.
– Kim jesteś? – Nim zdecydowałam się na otworzenie drzwi, zwróciłam się w kierunku nieznanego chłopaka. Relacje w drużynie to połowa sukcesu, prawda? Jednak wcale nie zdziwiła mnie jego reakcja. Splótł ręce na klatce piersiowej i udawał, że nie słucha oraz go to nie dotyczy. No zajebiście trafiłam. Miałam ochotę zacisnąć pięści, tupać, i tym samym dać do zrozumienia, jak bardzo się niecierpliwię, ale ostatecznie udało mi się ujarzmić ten nagły napływ negatywnych emocji.
– Hmm… może najpierw wyjdźmy? Tylko byśmy nie rzucali się w oczy, na miarę możliwości… – Anjika przerwała zaostrzającą się ciszę, nad którą stała toksyczna chmura pełna moich najbardziej kreatywnych przekleństw, a potem zaproponowała rzecz, którą wprawdzie chciałam zrobić już na początku, ale wiadomo, że bez jakiejkolwiek rozmowy to daleko nie zajedziemy. Komunikacja, ludzie, komunikacja! W dodatku powinniśmy znaleźć miejsce, w którym bez oporów przedstawimy swoje umiejętności.

– Jaki zajebisty łuk! – Pisnęłam, złączając dłonie w geście zachwytu. Podskakiwałam przez chwilę, dopóki obok mnie nie znalazł się ten chłopak oraz Anjika. Ku mojemu zdziwieniu, znikąd uświadomiłam sobie, że to na pewno nie do mnie będzie należał ten przedmiot. Miałam za zadanie wręczyć go komuś z mojej drużyny.
– No… umie ktoś tu strzelać? Spoko, jeśli nie, to przeprowadzę szybciutki trening, jak go trzymać. – Rozejrzałam się za chętnymi.
(Mój team?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz