piątek, 16 września 2016

[Team 3] Od Hyou

Ta sama, nieustająca w głowie pustka. Wydawała się być otchłanią, która faluje i wysysa z mojego ciała wszystkie czynniki potrzebne do życia. Akurat w tym momencie zabrakło mi energii, by otworzyć oczy. Zaciskałam powieki, pokazując pewnego rodzaju strach przed tym, co zobaczę, lecz to tylko tak wyglądało. W międzyczasie próbowałam wykrzesać siłę, by odnaleźć się wokół wirującej rzeczywistości, która z nagła była bardzo niezrozumiała. Moja skrajnie wyczerpana świadomość ledwo zarejestrowała piekącą w głowie falę bólu. Mimo że nie otwierałam oczu, dostrzegałam migające smugi białego światła. Wyciągnęłam ręce do przodu, w pewnym stopniu chcąc odgadnąć, co jest przede mną. Aż nagle zetknęły się z gładką, niezwykle chłodną powierzchnią. Szybko odnalazłam powód, dla którego nie mogłam wykonywać większych ruchów: po zmuszeniu się do otwarcia oczu, zobaczyłam kapsułę. I to o nią opierałam dłonie. Zwyczajnie byłam w niej zamknięta. O dziwo, otworzyła się bez większych oporów. Gdy znalazłam się poza szybą, starałam się opanować dziwne uczucie odrętwienia i ogłupienia, przygotowałam się także na ból stawów, ale po żadnych dolegliwościach ani śladu. Żadna część mojego ciała nie pobolewała, jak robiła to w kapsule. Wypełniona niezidentyfikowaną radością i euforią, nabrałam naprawdę dziwnych chęci na to, by przebierać nogami i przenosić góry. Bo zdawało mi się, że byłam w stanie. Te myśli przeszły jednak tak szybko, jak przyszły, a na ich miejsce wszyły się niepokój oraz przelotne poczucie niebezpieczeństwa. Wokół mnie znajdował się kwadratowy, duży pokój ze ścianami koloru matowego. Meble – mimo że nie udało mi się naliczyć ich dużej ilości – znacznie kontrastowały z wystrojem, bo były przynajmniej o kilka tonów jaśniejsze.
 … O czym ja w ogóle myślę? Z dupy znajduje się w dziwnym pomieszczeniu, do złudzenia przypominającym mi laboratorium, w którym prowadzono badania i testy nad ludźmi, a mnie naprawdę napadła wena, by przejmować się barwą ścian? Wracając: drugą połowę kwadratowej sali zajmowały dwie kopuły, trzy z moją. Jak gdybym miała to gdzieś zakodowane: szybko odwróciłam głowę w stronę pewnego rodzaju zegarka umieszczonego na moim nadgarstku. Był nie do ruszenia – to fakt, ale także migotała w nim informacja, którą zapewne naukowcy chcieli mi przekazać. Okazało się, iż jestem kapitanem trzeciej drużyny. No pięknie… czyli to oznacza, że spośród członków mojej drużyny jestem albo najodpowiedzialniejsza, albo najsilniejsza. Podsumowując: przegramy i to w wielkim stylu. Zanim jeszcze zaczęłam pobudzać do działania kolejne osoby, rozejrzałam się po pomieszczeniu, chcąc znaleźć różnego typu rzeczy, które mogą nam się przydać. Mimo że było to spore laboratorium, to na półkach ani na stołach nie było się nic, czym moglibyśmy się choćby skaleczyć. A zakończywszy monitorowanie: przerzuciłam spojrzenie na dwie osoby znajdujące się w identycznym położeniu, jak ja przed chwilką. Pierwsza była to fioletowo włosa dziewczyna, znałam ją. To Anjika. Natomiast chłopak był mi całkowicie nieznany, a oboje zmagali się z dziwnym bólem głowy i poczuciem odrętwienia.
   – Ruszać dupy! Musimy obić pozostałe teamy, zanim oni dorwą nas. Chyba, że chcemy przegrać walkowerem… – Uniosłam głos, śmiejąc się w odpowiedzi na reakcje obu członków mojego teamu. Okazało się, że głośność moich słów strasznie przytłoczyła te zwłoki i zapewne przyprawiła o kolejne bóle głowy. Spoko, przejdzie im!
   – Niestety jestem waszym kapitanem i musimy ze sobą ostro współpracować, jeśli chcemy “przeżyć”. – Specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo, bo w sumie to nie chodziło o to, żeby się zabijać. Nic z tych rzeczy. Jednak spotkałam się z trochę nieodczytaną reakcją. Anjika uchyliła usta, ale nie udało jej się wydobyć z nich ani słowa, natomiast nieznany mi chłopak wydawał mi się bardzo, ale to bardzo nieufny i z góry założyłam, że zmuszenie go do współpracy będzie mnie trochę kosztowało. Ciągle utrzymywał na swojej twarzy ten sam niemiły wyraz twarzy, który wprawdzie wcale nie zagrzewał do boju.
   – Co to za miejsce? – Wyrwała się Anjika, wzrokiem monitorując pomieszczenie, w którym wszyscy byliśmy pozornie uwięzieni.
   – Wydaje mi się, że laboratorium… – Odkryłam Amerykę, a następnie wskazałam na najbliższe, stalowe drzwi, na których widniał niebieski, prostokątny i półprzezroczysty czujnik. Prawdopodobnie przykładając tam kod ze swojego zegarka, umożliwię nam przejście na drugą stronę.
   – Kim jesteś? – Nim zdecydowałam się na otworzenie drzwi, zwróciłam się w kierunku nieznanego chłopaka. Relacje w drużynie to połowa sukcesu, prawda? Jednak wcale nie zdziwiła mnie jego reakcja. Splótł ręce na klatce piersiowej i udawał, że nie słucha oraz go to nie dotyczy. No zajebiście trafiłam. Miałam ochotę zacisnąć pięści, tupać, i tym samym dać do zrozumienia, jak bardzo się niecierpliwię, ale ostatecznie udało mi się ujarzmić ten nagły napływ negatywnych emocji.
   – Hmm… może najpierw wyjdźmy? Tylko byśmy nie rzucali się w oczy, na miarę możliwości… – Anjika przerwała zaostrzającą się ciszę, nad którą stała toksyczna chmura pełna moich najbardziej kreatywnych przekleństw, a potem zaproponowała rzecz, którą wprawdzie chciałam zrobić już na początku, ale wiadomo, że bez jakiejkolwiek rozmowy to daleko nie zajedziemy. Komunikacja, ludzie, komunikacja! W dodatku powinniśmy znaleźć miejsce, w którym bez oporów przedstawimy swoje umiejętności.
    – Tak tak… – Zaczęłam chodzić po pomieszczeniu, a w którymś momencie w oczy rzuciła mi się plamka światła, przenikająca przez coś na podobieństwo… szaty? Bardziej przypominało prześcieradło, bo nie zdołałam zauważyć żadnych rękawów. A wracając do sedna: blask natychmiast mnie oślepił, a jednocześnie sprawił, że moja ciekawość przybrała na sile. Podchodząc nieco bliżej, po prostu zrzuciłam z przedmiotu okrycie, a moim oczom ukazał się kunsztownie zdobiony, złoty łuk, emanujący energią.
    – Jaki zajebisty łuk! – Pisnęłam, złączając dłonie w geście zachwytu. Podskakiwałam przez chwilę, dopóki obok mnie nie znalazł się ten chłopak oraz Anjika. Ku mojemu zdziwieniu, znikąd uświadomiłam sobie, że to na pewno nie do mnie będzie należał ten przedmiot. Miałam za zadanie wręczyć go komuś z mojej drużyny.
   – No… umie ktoś tu strzelać? Spoko, jeśli nie, to przeprowadzę szybciutki trening, jak go trzymać. – Rozejrzałam się za chętnymi.


(Mój team?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz