- Boże widzisz, a nie grzmisz. - mruknąłem sam do siebie siadając sobie na zimnej ziemi… podłodze (?)…. nie mam pojęcia co to jest ale wyglądem przypomina jakiś beton, albo coś o równie zwięzłej konstrukcji. W tym momencie zorientowałem się, że nasze Teamy są trzyosobowe.
-Co tu się… - czarnowłosy chłopak również poniósł swoje cztery litery, ale chyba geniusz zapomniał, że po śnie (?), abo byciu nieprzytomnym, nie wolno tak od razu wstawać, bo skończy się ponownym bardzo bolesnym spotkaniem z podłożem. 3…2….1 o i gleba! No wiedziałem, he he. W międzyczasie to ja już stałem na nogach, bo swoje już odczekałem i czym prędzej podszedłem do tego kucyka z kiteczką na środku głowy. Podałem mu rękę, ale gdy ten zamierzał już skorzystać z mojej pomocy ja szybko ukucnąłem koło niego i zbliżyłem się. Dokładnie mu się przyjrzałem z lewej, z prawej strony, od dołu i od góry.
-Ej! Ziomek! To ty jesteś tym lateksowym kondonkiem, który szukał Vasquez'a! - olśniło mnie normalnie. Dotknąłem palcem wskazującym jego nosa w ten sposób, ze mój towarzysz wolniej kumający zrobił zeza. - Nie spokojnie ja ci nie będę kazał wciskać się w takie seksowne ciuszki. - zerwałem się na równe nogi i pomachałem do niego rączką. Jak się okazało leżała tam jeszcze dziewczyna, której już pomogłem wstać. No przecież muszę się zachowywać jak prawdziwy
-Co ja miałem… ah ta! - kolejne olśnienie- Zdajecie sobie sprawę, że jesteście w sumie tutaj tylko po to żeby się nawzajem powybijać?
-W sumie to ty jesteś tutaj z nami. Chyba masz dopilnować by nic nam się nie stało, co nie? - ah tego czarnucha trzeba będzie troszkę przytemperować, a będzie chodził jak szwajcarski zegarek.
-Ej Kondon. Jak chciałeś tym zabłysnąć, to trzeba było się brokatem obsypać. Ja mam was nauczyć jak sobie radzić w takich sytuacjach i ewentualnie…. Jak szybko spierdalać kiedy będzie taka potrzeba. - usiadłem sobie naprzeciwko nich na jakimś dużym kamieniu, a mój wzrok padł na dużo niższa ode mnie panienkę. Całkiem ładniutka i wolałbym by jej twarz nie musiała ucierpieć na tej Bitwie.
-W takim razie jesteśmy tutaj po to by nauczyć się.. walczyć? - zapytała przekrzywiając swoją główkę, na co ja zrobiłem dokładnie to samo. Normalnie jak pies, jeszcze Azuska klapnij uszko.
-Ano mniej więcej i powiem wam, że lepiej będzie jeżeli nie będziecie spuszczać mnie z oka. W bitwie biorą udział też dwie inne Sigmy i moja bliźniacza Theta. Nie znam ich wszystkich umiejętności więc może być nieciekawie. Starajcie się unikać z nimi kontaktu, bo ciężko mi będzie uratować wasze tyłki. - powiedziałem już nieco spokojniej niż wcześniej, bo moją głowę zaprzątała teraz całkiem inna rzecz. Mianowicie jak my tutaj mamy ułożyć jakąkolwiek strategie skoro jesteśmy na jakimś beznadziejnym pustkowiu, a jednak nikogo ani widu, ani słychu. - No dobra …. może najpierw zacznę od tego, że jestem Thetą na 5 randze z Arkaną elektryczności… - w tym momencie podniosłem jedną dłoń na wysokość mojej klatki piersiowej, a z jej wnętrza wydobył się mały, niczemu nie zagrażający piorun. Możecie zwracać się do mnie Azusa, Alvaro… jak tam wam się podoba… a wy hefalumpy? Zaprezentujcie mi swoje umiejętności, żebym od razu wiedział, że jesteśmy na straconej pozycji.
Chwile im zajęło prezentowanie swoich umiejętności, a ja już z tego miejsca mogłem powiedzieć, ze wszystkie te Arcany będą potrzebować ostrego treningu jeśli chcą coś z nich zrobić. Ich Arcany były nawet lepsze niż się spodziewałem, tylko teraz jak ich rozmieścić by nie zepsuć akcji już na samym początku? Zmierzwiłem delikatnie miętowe włosy na momencik przymykając oczka. No popatrzcie ja tez potrafię myśleć…
-Ej Vreinh. Leo to twój brat? - nie żebym totalnie olał dziewczynę nam towarzyszącą, ale skoro nie wyrywa się do zabrania głosu to co się będę przejmował. Na moje pytanie Kondon zareagował tylko lekkim skinieniem głowy, miałem wrażenie, że oni oboje są przerażeni faktem, iż będą musieli walczyć ze swoimi towarzyszami. - Dlaczego nie zrobili z ciebie Sigmy skoro prawdopodobnie masz takie same predyspozycje jak Leoś? - w sumie zapytałem sam siebie, nie oczekując żadnej konkretnej odpowiedzi. Wzruszyłem ramionami ruszając powolutku do jednego z niższych budynków. - Nie ważne. Ruszajcie się kwiatuszki, bo na razie nie wpadłem na żaden konkretny pomysł jak pozbyć się pozostałych Team'ów…
Tak jak powiedziałem tak też zrobiliśmy, czyli schowaliśmy się w tym w połowie zburzonym domku. Prawdopodobnie naukowcy przewidzieli mój ruch i specjalnie podłożyli łuk, który miał nam ułatwić zadanie. Nie pytając nawet o zdanie przydzieliłem ten zbędny ekwipunek naszemu drobnemu pączusiowi (czytajcie: Naho).
-Dobra to może Kondon do odpowiedzi- wczułem się w rolę pani przedszkolanki -Ekhem.. jesteś skrytobójcą to może masz jakiś plan, hmm?
( Lee ? )
*Armillam - Thety posiadają coś w rodzaju bransolety na nadgarstku, która jest tak jakby połączeniem dwóch osób (dwóch bliźniaczych Thet). Aktywuje się gdy jednej z Thet stanie się krzywda, lub gdy łączą swoje ataki, a także reaguje na obecność tamtej drugiej osoby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz