wtorek, 13 września 2016

Od Satoru - C.D Naho

  Niech jej będzie ten jeden, jedyny raz. Mimo że miałem jej porządnie dość, to w momencie, kiedy zaproponowała rozpoczęcie znajomości od początku, moja złość powoli traciła na sile i przeradzała się w znikome zainteresowanie. Lecz to wcale nie zmieniło faktu, że szybko nie miałem w planach zapomnieć jej drobnego i wkurwiającego głosu, który formował podobnej natury zdania. A teraz, kiedy padała ta rzęsista ulewa, byliśmy na siebie chwilowo skazani.
   – Satoru. – Uśmiechnąłem się, i nieznacznie ściągnąłem brwi. W sumie nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że Naho nie zrozumie przekazu kryjącego się w tym zdaniu, dlatego sprawdzanie tego było ostatnim, na co miałem ochotę. Kurwa, ominęła mnie taka dobra sytuacja, by ją ośmieszyć.
   Korzystając z tego, że jesteśmy centralnie pod naszym dużym wieżowcem, odwróciłem się na pięcie i pospacerowałem do wejścia, a za mną ta ruda. Tak, od teraz będzie zwać się „Ruda”, ponieważ jej prawdziwe imię nie za bardzo przypadło mi do gustu. Przez dłuższą chwilę dźwięk podeszwy uderzającej o twardą posadzkę pozwolił mi zapomnieć o tym, że pewna drobna osoba idzie za mną ślad w ślad. Nie pamiętam już jak to jest być zagubionym dzieckiem w miejskiej dżungli, więc wczucie się w jej sytuację wydawało się być dalekim celem. Postanowiłem, że swoją jakże wielką pomoc zakończę w momencie, kiedy dziewczyna wprowadzi się do swojego pokoju. Cud, że klucza nie zgubiła…
   Po jakimś czasie stałem już w oczekiwaniu, aż dziewczyna otworzy swój apartament. Jebała się z tym i jebała… i to końca nie miało, aż w pewnym momencie pchnąłem ją torsem w bok, przejmując czynność. Włożyłem klucz w mechanizm i zakręciłem. Cichy pstryk poinformował mnie o tym, że można już wejść, i zrobiłem to jako pierwszy. Nic wielkiego; apartament podobny do mojego, te same meble, tylko że ja mam więcej fajnych ozdóbek. Rozgaszczając się, jakby nigdy nic rzuciłem się w kierunku kanapy oraz zacząłem kilkoma podskokami testować jej miękkość. Naho chyba wciąż nie mogła się przyzwyczaić, lecz w końcu musi zauważyć, że cokolwiek by robiła, nic nie osiągnie. Potem zaczęło się to, czego obawiałem się najbardziej: fala pytań.
   – Swoją drogą… wiedziałeś, że niczego nie pamiętam. To znaczy, że wszyscy tak mają? Dlaczego?
   – Wszyscy tak mają. Nie pamiętają rodziny, ani tego, co robili przedtem. A może to i lepiej? Wyobraź sobie… masz jakiś wyrok, zjebane życie i nagle to wszystko cię omija. Cudownie, prawda? Nie wiem dlaczego, spytaj naukowców. Chociaż uważam, że raczej nie ulegną tej wkurwiającej mordzie, młoda – wytłumaczyłem, choć więcej tam było żartów niż prawdziwych, niezbędnych informacji. Naho jednak zbyt szybko przeszła do kolejnego pytania.
   – Ile ty w ogóle masz lat, że ciągle wołasz na mnie “młoda”? – Jej mina wyrażała takie fajne poirytowanie. Takie, za którym tęskniłem.
   – Dwadzieścia. – Wzruszywszy ramionami, zabrałem się do oglądania każdego zakamarka pokoju.
   – Staruch – odparła krótko, a ja w odpowiedzi prychnąłem.
   – Gówniara.
   – Mówiłeś, że nie masz przyjaciół… co ty robisz całymi dniami? – Zignorowała mój jakże trafny komentarz, a później, nabrawszy większego haustu powietrza, czekała na odpowiedź, która długo się nie pojawiała. No nie mam przyjaciół, ale też nie narzekam na brak kontaktu ze światem.
   – Hmm… siedzę, je, piję, spaceruję. A wieczorami lubię sobie zwalić. – W czasie wypowiadania ostatniej czynności, nie próbowałem nawet hamować cisnącego się na usta uśmiechu.
   – Mam nadzieję, że chociaż myjesz ręce! – Odsunęła się o parę kroków, a na jej twarzy malowało się zwątpienie.
   – Nie. Gdy podawałaś mi rękę, było jakieś dwie godziny po tym, jak relaksowałem się przed plakatem białogłowej. – Naturalnie skłamałem, tylko po to, by zobaczyć jej reakcję. I nie rozczarowałem się! Naho spojrzała na mnie z niemałym niesmakiem, i dyskretnie otarła rękę o najbliższy przedmiot. W tym samym czasie zaniosłem się głośnym śmiechem, a skończyłem na pogardliwym spojrzeniu.
   – Za jaką fleję ty mnie masz? Jajcowałem.
   – Nie zdziwiłabym się, gdybyś mówił poważnie!
   – I ty chcesz normalnie rozmawiać? Pff… – Odwróciłem wzrok, poirytowany.
   – Rozmowa o twoich potrzebach seksualnych już raczej nie należy do najnormalniejszych tematów… – stwierdziła niepewnie, ale jednocześnie w jej głosie wyczułem dziwne przekonanie. Parsknąłem ze śmiechem.
   – Jestem strasznie ciekaw, jak ty sobie tu sama poradzisz. Całkiem sama. – Zdążyłem w swojej głowie nieco stłumić jej wkurzający głosik, a potem byłem już tylko oazą spokoju, która odbija od siebie wszystkie obelgi. Specjalnie podkreśliłem ostatnie słowa.
   – Nie jestem dzieckiem! Dam radę! – Wyraźnie się oburzyła, a ja kolejny raz schowałem twarz w zrezygnowanym uśmiechu.
   – No dobra, MŁODA. Mam się już wynosić, czy mogę zająć twoje łóżko?

(Naho?)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz