niedziela, 10 lipca 2016

Od Lou - C.D Sebastiana

To jak zachował się Sebastian mocno mnie zdziwiło. Nie wiedziałam, że może kiedyś pokazać różki. Ciekawy z niego osobnik. Kiedy sobie poszedł na dół, ja przytuliłam się wygodniej do podusi, rozwaliłam się po szerokości całego łóżka i zamknęłam oczy. Było tu tak milutko. Miejsce, w którym jeszcze przed chwilą leżał chłopak było wygrzane. Bez problemu zapadłam w głęboki sen podczas, którego śniło mi się, że jestem wiatrem. Nie ważyłam nic, nie miałam ciała, nic mnie nie ograniczało. Byłam wolna. Przelatywałam nad całym światem, nie musiałam dusić się w ciasnym ośrodku. Czasami byłam porywista, czasami prawie niewyczuwalna. To był cudowny sen, który przerwał mi smakowity zapach dolatujący z dołu. Wygrzebałam się z łóżka i powoli zsunęłam gołe stopy na podłogę. Była chłodna, ale ruszyłam jeszcze zaspana w kierunku, z którego dolatywał zapach. Powoli rozróżniłam w nim aromat kawy, który od razu mnie pobudził. Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni. Na stole czekały naleśniki i kawa.
-Bonjour Lou! – Sebastian uśmiechnął się stawiając na stole kubki z parującą kawą.
-Bonjour! Ale to cudownie pachnie i wygląda… - Ślinka mi ciekła na samą myśl o nadchodzącym śniadaniu. Usiadłam i nałożyłam sobie na talerze parę naleśników. Czarnowłosy usiadł naprzeciwko i również zabrał się do jedzenia. Wbił we mnie spojrzenie srebnych oczu.
-Lepiej się już czujesz? – Spytał z troską. Może on miał jakieś rozdwojenie jaźni? W nocy był inny niż w dzień? Niee… To chyba nie to.
-Yhym… - Odmruknęłam rozkoszując się pysznymi naleśnikami. – Mógłbyś zostać jakimś szefem kuchni.
-Phi, ja? – Spojrzał na mnie rozbawiony tą wizją.
-Oczywiście. Jesteś geniuszem jeśli chodzi o kuchnię, a już naleśniki to w ogóle merveille ! – Przytaknęłam z entuzjazmem głową. Przez jego jedzenie, zapomniałam, że mnie coś kiedyś bolało.
-Bez przesady. – Odparł lekko się czerwieniąc. – Fakt, lubię naleśniki i mam wprawę w ich przygotowywaniu, ale czy jestem taki świetny ?
-Spokojnie mógłbyś otowrzyć naleśnikarnię. – Uśmiechnęłam się szeroko. – Byłabym twoją stałą klientką.
-Haha, to miło, że ktoś docenia moje umiejętności kulinarne. – Chłopak lekko się zaśmiał.
Reszta śniadania minęła nam na miłej pogawędce. Następnie poszłam się ubrać w swoje ciuchy i powoli ruszyłam ku drzwiom wyjściowym. Sebastian okazał się naprawdę ciekawym mężczyzną, ale czy chciałby tworzyć ze mną coś na kształt drużyny ? Nie byłam pewna. Ja rzadko bywam niepewna. Ale tutaj ciężko mi było rozgryźć sytuację. Może zaproszę go do siebie na obiad ? W końcu zdałoby się mu jakoś podziękować za to wszystko. Mimo, że się nie prosiłam to mi pomógł. A podczas obiadu delikatnie wypytam go o to, co myśli na temat naszego wspólnego teamu.
-Wychodzisz już ?- Sebastian wyszedł z kuchni z ręcznikiem w ręku. Miał jakby zawiedzioną minę, ale chyba mi się przewidziało.
-Tak. Czas trochę u siebie pomieszkać. – Przytaknęłam. – Zapraszam cię jednak na obiad. Taki w ramach podziękowań.
-Eh, ale nie trzeba przecież... – Chłopak uśmiechnął się z zakłopotaniem.
-Nalegam. – Spojrzałam twardo. – Nie znoszę sprzeciwu.
-No dobrze, chyba nie mam innego wyjścia. – Wzruszył ramionami. – Pour voir !
Ruszyłam szybkim krokiem do domu, przebrałam się w letnią sukienkę i sandałki z rzemykami, zajrzałam do lodówki i stwierdziłam, że potrzebne będą szybkie zakupy. Wzięłam pieniądze i poszłam do sklepu. Zamierzałam przygotować ratatouille, więc potrzebowałam sporo świeżych warzyw. Wróciłam do domu i zabrałam się do roboty. Tak minęła godzina. Przygotowałam także świeżo wyciskany sok z pomarańczy i ułożyłam pokrojoną bagietkę na talerzyku. Poszłam poprawić fryzurę. Warkocz przyozdobiłam kilkoma malutkimi, czerwonymi różyczkami. Wygładziłam sukienkę i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Sebastiana. Moja misja właśnie się zaczyna. Po raz drugi.
-Wchodź, obiad już na stole. – Zaprowadziłam gościa do zaimprowizowanej jadalni w niewielkiej kuchni. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Teraz albo nigdy.
-Jak smakuje ? – Uśmiechnęłam się milutko.
-Très bien ! – Odparł pomiędzy kolejnymi kęsami.
-Cieszę się, że mogłam zadowolić takiego kucharza, jak ty. – Spuściłam skormnie oczy. – Mam pytanko.
-Quelle est la question ? – Zerknął na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Czyżby domyślał się o co chcę go spytać ?
-Zgodziłbyś się na to, żebyśmy stworzyli taką jakby drużynę ? – Wypowiedziałam to praktycznie na jednym tchu. – Chodzi o taką współpracę w nagłych wypadkach albo przy innych okazjach. Obiecuję, że nie będę ci się narzucać. – Odetchnęłam. – No może czasami odrobinkę...

[Sebastian ?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz