niedziela, 10 lipca 2016

Od Taigi - Do Kaito

Codziennie rano przed oczami mam ten sam widok. Biały, nieskazitelny, czysty sufit. Pomimo upływu lat na pierwszy rzut oka wciąż wydaje się taki sam, jednak nawet i on się zmienia. Przemija jego barwa, powstają pęknięcia, przebarwienia. Nawet jeśli od razu po przebudzeniu potrzebujesz kilku minut, żeby wzrok wrócił do normy, to w końcu to dostrzegasz. Podobnie jest z ludźmi, przy pierwszym spotkaniu mamy wrażenie, że są idealni, czujemy się przy nich gorzej, bo znamy swoje wady, ale u nich nie umiemy ich dostrzec. Z każdym dniem, dowiadujemy się o nowym pęknięciu, o nowej plamie, nawet jeśli potrzeba do tego tygodni, czy nawet miesięcy. Właśnie wtedy, czujemy się pewniej, bo wiemy, że nie tylko my, nie jesteśmy idealni. Wstając zauważyłam odbicie w lustrze. Białe włosy stały w każdym możliwym kierunku, a ubrania były pogniecione, jak każdego poranka. Niechętnie dotknęłam stopami zimnej podłogi, robiąc dwa skłony dla rozprostowania kości. Każdy mój poranek był taki sam, zaczęło się to zamieniać w rutynę. Prysznic, ubranie się, zrobienie sobie kanapki i świeżej kawy, oraz pojawienie się kruka na parapecie. Nie pamiętam jak wyglądało moje dzieciństwo, jak kiedyś wyglądało moje życie. Czy od zawsze było takie monotonne, czy też codziennie robiłam co innego. Pamiętam jedynie pojedyncze scenki, jakby obrazki wycięte z jednego lub też i kilku filmów. Piękna rzeka, obok której stał dorodny kasztanowiec, na którego gałęzi znajdowała się huśtawka. Pamiętam zapach świeżych kwiatów, powiew chłodnego wiatru, widziałam tam też postać. Raz, we śnie, po raz pierwszy ujrzałam jakąś postać. Pomimo iż nie umiałam jej rozpoznać, czułam, że jest to dla mnie ktoś ważny. Ten obraz już nigdy więcej nie pojawił się w moich snach. To jedno z moich najbardziej wyraźnych wspomnień. Reszta to tylko jakieś przedmioty, niekiedy miejsca, które kompletnie mi nic nie mówią. Prawdę mówiąc, nawet nie mogę być pewna, czy to, aby na pewno są moje wspomnienia. Równie dobrze, może być to wybryk mojej wyobraźni, która pragnie cokolwiek zobaczyć, i wierzyć, że kiedyś miałam wspaniałe życie. Bez bólu i cierpienia, a pełne radości i uśmiechu. Położyłam rękę na główce czarnego ptaka i delikatnie pogładziłam jego pióra. Do dzisiaj nie wiem dlaczego te ptaki tak do mnie lgną, chociaż sama nie wyobrażam sobie poranka bez niego u boku. Po wypiciu czarnej kawy, przyszedł czas na pooddychanie świeżym powietrzem, o ile mogę tak powiedzieć. Nie raz zastanawiałam się czy powietrze poza tą kopułą jest inne, czy świat tam bardzo się różni od tego, który jest tutaj, zapewne ludzie mają więcej swobody niż my tutaj. Nigdy nie można być pewnym czy za chwilę nie przyjdzie naukowiec i nie stwierdzi, że musi przeprowadzić badania, bo tak, bo właśnie teraz chce i tak mu się podoba, a Ty nawet nie możesz się wdawać w dyskusję, tylko potulnie jak ta owieczka musisz za nim podążać, nie ważne gdzie by szedł. Stanęłam na twardym chodniku i zaczęłam się poruszać w stronę parku. Moje kroki były lekkie, ale pewne. Skakałam z jednej nogi na drugą, trzymając przy tym ręce z tyłu i podtrzymując swoje końcówki włosów.Choć nie podnosiłam głowy wiedziałam, że nieopodal mnie krążą moi mali przyjaciele. Zatrzymałam się w połowie drogi i spojrzałam w bok, gdzie przepływała rzeka. Powoli pokonywała kolejne przeszkody, jakimi były głazy i różnej wielkości patyki. Na moją twarz wkradł się dziecięcy uśmiech, z cichym śmiechem skoczyłam w jej strony, wyciągając ukryty w specjalnej kieszonce na nodze pędzel. Tuż nad powierzchnią wody "namalowałam" coś w rodzaju tarczy, która się utrzymywała, gdy na nią wskoczyłam w wodzie miałam jedynie podeszwy butów. Z uśmiechem biegłam po rzece machając pędzlem, aby nie wpaść do wody cała. Moją jakże wspaniałą zabawę, przerwał męski głos
- Co Ty robisz? Przecież jest tabliczka, że nie wolno wchodzić do rzeki - Chłopak z kruczoczarnymi włosami skrzyżował ręce na piersi patrząc na mnie uważnie i chyba wyczekując aż wyjdę
- Jestem nad rzeką, a nie w rzece - Uśmiechnęłam się w sumie nie bardzo przejmując się jego słowami. Przecież jeśli ma potrzebę wygadania się to niech gada, nie będę mu zabraniać. Jego ręka znalazła się na twarzy, pomruczał coś pod nosem, niestety nie udało mi się tego usłyszeć, gdyż widziałam jak tylko rusza ustami
- Zasady są jednak od tego, żeby ich przestrzegać. Ktoś może pomyśleć, że jest tam aż tak płytko, więc wyjdź - Podniósł delikatnie głos, czym ani trochę mnie nie przekonywał
- Myślę, że ludzie są na tyle mądrzy, że widzą iż to nie jest kałuża, a rzeka - Wciąż stałam w tym samym miejscu
- Są tutaj również młodsi ludzie od Ciebie, jesteś starsza powinnaś dawać przykład. To, że masz taką, a nie inną moc, nie oznacza, że możesz się nią bawić w każdym możliwym miejscu - Potok słów jakie z siebie wydalał, były tak mdłe, że od samego słuchania robiło się niedobrze. Nie mówiąc już o tym, że w połowie tego jego ekscytującego monologu, po prostu się wyłączyłam.
- Jesteś nudny, strasznie nudny - Odwróciłam się, robiąc przy tym niewielki piruet i wyskakując z rzeki na trawę. Zostawiając nieznajomego chłopaka w tyle ruszyłam ponownie do mojego celu, jakim był park. Na miejscu, ku mojemu zdziwieniu, wcale nie było dużo ludzi. Nie było wcale tak wcześnie, więc albo jest coś o czym nie wiem, albo każdy wybrał się w inne miejsce. Poczułam na twarzy chłodny powiew wiatru, z uśmiechem na ustach podniosłam rękę, aby poczuć ten przyjemny chłód pomiędzy palcami. Szłam tak przed siebie, machając ręką, kiedy poczułam, że przez palce przelatuje mi niewielka karteczka, w ostatnim momencie złapałam ją końcówkami dwóch palców. Spojrzałam na zwiniętą kartkę i spojrzałam za siebie, aby znaleźć potencjalnego właściciela tej zguby. Niestety nikogo nie dostrzegłam, już chciałam ją otworzyć, kiedy usłyszałam cichy i niewinny głos
- To moje... - Odwróciłam się w stronę dźwięku i ujrzałam białowłosego, niewysokiego chłopaka. Na pewno był młodszy ode mnie, nie wiem o ile może o trzy lata, a może o dwa. Przyglądałam mu się z uwagą, pierwszy spotkałam tutaj kogoś kto ma skrzydła. Duże, piękne białe skrzydła. Widząc tą biel, aż pędzel sam mi się otwiera, żeby je zabarwić na czarno. Tylko nigdy jeszcze nie używałam tej mocy na ludziach, chociaż to są pióra, ach tak bardzo mnie ciekawi co by z tego wyszło
- Wpadło w moje palce - Uśmiechnęłam się odwracając kartkę
- Mogę....
Bez słowa podeszłam do niego, żeby oddać mu zgubę, jednak ten, od razu zrobił kilka kroków w tył, jakby chciał przede mną uciec. Czy ja wyglądam, aż tak strasznie? Przecież nie jestem wielkim kulturystą, nie ma szans, żebym zrobiła mu krzywdę
- Jeśli będziesz się ode mnie oddalać, to nie będę mogła Ci tego zwrócić - Przechyliłam głowę wyciągając rękę w jego stronę ze znaleziskiem, a drugą trzymałam za plecami, czekając aż to on do mnie podejdzie. Czułam się w tym momencie jakbym karmiła gołębie, a mimo to, podobało mi się to. Ciekawiło mnie co zrobi, nawet nie mogłam nic wyczytać z jego oczu, gdyż były przykryte burzą białych włosów, które wyglądały tak jakby wessało go tornado i po kilku sekundach wypluło.


Kaito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz