czwartek, 15 września 2016

Od Sory - C.D Enzo

Kluby. Nie było to moje ulubione miejsce do spędzania wolnego czasu, a już na pewno nie w towarzystwie tylu pijanych osób. Enzo jak widać uwielbiał imprezować i czul się tutaj jak „ryba w wodzie”, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Egzystencja innych projektów na tym terenie jakoś nie specjalnie mnie obchodziło. To jak żyli, czy to jak psuli sobie to życie było dla mnie obojętne więc nigdy nikomu nie zwracałam za to uwagi. Ten chłopak natomiast wzbudził u mnie pewne uczucia, które kierowały mną w bardzo dziwny sposób. Czyżby w końcu zaczęło zależeć mi na czyjejś opinii czy obecności? To jest aż nie w moim stylu i chyba powinnam się zacząć martwić.
-Może chociaż zatańczysz ze mną? - z przemyśleń wyrwał mnie donośny głos chłopaka. Obejrzałam się w jego kierunku widząc, że wyciąga w moją stronę dłoń, pokręciłam przecząco głową co oznaczać miało odmowę. Nie wiem czy był zawiedziony czy nie, bo moja uwagę przyciągnął facet siedzący kilka krzesełek obok mnie. Zerknęłam na niego kontem oka, myślał, że nie widzę tego jak ukradkiem na mnie spogląda. Heee… kolejny cholerny zboczeniec, który spełnia swoje erotyczne zachcianki w klubie.
-Sora… no chodź. - ponaglił mnie widząc, że totalnie go zlałam. Oh czyżby był zazdrosny, ze tak dopomina się o moją uwagę? Pijany Enzo może być jeszcze bardziej interesujący niż ten trzeźwy.
[…]
Każdy mógł się domyślić, że nawet po wielu prośbach chłopaka, ostatecznie nie zgodziłam się na taniec z nim. Miał dookoła dużo różnych innych panienek, które bardzo chętnie poszły by tez z nim do łóżka. Jednym zgrabnym susem zeskoczyłam z krzesełka znajdującego się przy barze. Rozejrzałam się dookoła szukając swojego towarzysza, który po 7 czy 8 piwie zniknął mi gdzieś w innej, odległej galaktyce pomiędzy tańczącymi cyckami. Już miałam zamiar wejść w ten tłum kiedy dokładnie w tym samym momencie ktoś pociągnął mnie mocno za nadgarstek. Od razu zorientowałam się, że jest to ten sam mężczyzna, który wcześniej mi się przyglądał. Przez ten cały czas cierpliwie czekał, aż pozbędzie się natrętnego Enzo, który pilnował mnie cały czas aż do tego momentu.
- Co taka piękna kobieta robi tutaj sama? W dodatku o tej godzinie… - objął mnie od tyłu tymi brudnymi łapskami i schylił się do poziomu mojej szyi. Jego okropny, śmierdzący oddech aż ranił moje nozdrza i to do tego stopnia, że natychmiast musiałam odchylić głowę. Zapach alkoholu był dla mnie tak nieprzyjemny, że nie mogłam wytrzymać w takim towarzystwie.
- Nie jestem sama… - warknęłam cicho starając się uwolnić swoje biodra z tego nieprzyjemnego uścisku.
- Ah chyba nie mówisz o tym mizernym chłopaczku, który z pewnością leży gdzieś pomiędzy innymi kobietami. - mówiąc to tak obrzydliwie szeptał mi do ucha. Jego niespokojny, napalony oddech aż mnie odstraszał i jednocześnie lekko przerażał, nawet mając świadomość, że jest o wiele silniejsza. Czułam jak jego dłonie powoli zsuwają się po mojej tali, a brudne palce powoli wsuwają się za materiał mojej koszulki i dotykają aksamitnie delikatnej, białej skóry. Moje ciało było tak wrażliwe na jakikolwiek inny obcy dotyk, że nie mogłam powstrzymać się przed lekkim wzdrygnięciem co jeszcze bardziej nakręciło mojego napastnika. No daję słowo, że jeszcze chwila i wyprowadzę mu jedynki na spacer. - Jaka ty jesteś wrażliwa... – już miał zamiar przygryźć płatek mojego ucha, aczkolwiek w tej chwili podleciał do mnie Enzo, chwycił mnie zgrabnie za rączkę i obracając do siebie tyłem: przyciągnął mnie do swojego torsu.
-Wybacz koleś, ale ta kobieta jest tak zimna, że nawet nie radze ci próbować do niej podbić. W dodatku nie pozwolę by jakiś inny mężczyzna dotykał tymi parszywymi łapskami, mojej Sory. - czy on właśnie powiedział, że jestem „jego” ? No niech się czasem chłopak tak nie rozpędza, chociaż i tak wydaje mi się, że był to jedynie tekst na to by pozbyć się nachalnego zboczeńca. - Jeżeli nie potrafisz trzymać łap przy sobie, to ja ci pomogę… odcinając je. - warknął białowłosy obejmując mnie w pasie jedną ręką. Miałam wrażenie, ze jest śmiertelnie zdenerwowany nawet mimo jego dużego upojenia alkoholowego. Gdy tylko mój niedoszły gwałciciel odwrócił się z zamiarem odejścia, poczułam jak Enzo traci na równowadze i delikatnie się na mnie opiera.
-Sora! To wszystko twoja wina! Jak taka gorąca kobieta może być jednocześnie tak lodowata! A to nawet faceta rozumiem…- westchnął mimowolnie zerkając mi w dekolt. Chyba myślał, że tego nie zauważyłam, aczkolwiek nie specjalnie mnie to ruszało. Normalka, nie pierwszy i nie ostatni.
-Tobie już chyba wystarczy… - westchnęłam cicho widząc jak ledwo się trzyma i nie wiedząc dlaczego jakoś poruszył mnie ten widok. Jego bohaterski czyn to nie było nic takiego, aczkolwiek jego słowa naprawdę zapadły mi w pamięć. Zwłaszcza to z jaką werwą i nastawieniem je wypowiedział.
[…]
Jakimś cudem udało mi się go zabrać do siebie, rozłożyć futon i posadzić go na nim tak żeby w miarę siedział a nie na wpół leżał. Przyglądał się mi jakbym była jakimś wytworem jego wyobraźni, no serio? Alkohol mu zdecydowanie nie służy.
-Czemu się tak zdenerwowałeś kiedy ten facet mnie dotknął? - zapytałam cicho siadając sobie nieco wyżej na krawędzi łóżka.
-Bo miałem taki kaprys! - mruknął niezadowolony, jednak ja miałam wrażenie jakbym teraz siedziała z 5-cio letnim dzieckiem. - Jego łapy nie pasowały do twoich spodni, dlatego jak najszybciej trzeba było się ich pozbyć.
No dobra skoro nie można takich informacji wyciągnąć z niego po dobroci to trzeba to zrobić w inny sposób. Zeskoczyłam z łóżka i bardzo szybko przewróciłam go na plecy (na futon oczywiście, żeby mi biedaczek nie zmarzł). Usiadłam na jego biodrach okrakiem, po czym pochyliłam się w ten sposób by mieć przed oczami jego twarz i żeby czasem nie przychodziła mu do głowy ucieczka.
-Powiesz mi wreszcie o co ci chodzi? - prychnęłam lekko niezadowolona z jego postawy, przy okazji wydawało mi się, że nerwy mi troszkę puścił i teraz wyraźnie było widać, że jestem zła.
-Interesujesz mnie po prostu i nie lubię kiedy ktoś tak perfidnie się do ciebie dobiera w mojej obecności. - Parsknął śmiechem widząc moją wcześniejszą reakcję, mimo wszystko wydawało mi się, że nie podoba mu się fakt, iż podstawiłam go „pod ścianą” i nie dałam możliwości ominięcia tematu.
-W takim razie jesteś o mnie zazdrosny? - już nieco bardziej się wyprostowałam, bo wydawało mi się, ze i tym razem będę górą i te potyczki słowne nie przeszkodzą mi w wyciąganiu informacji z chłopaka.
-Nie nazwałbym tego zazdrością… - uśmiechnął się pod nosem podnosząc się na łokciach by być teraz jeszcze bliżej mnie. Oh chyba nie podobał mu się fakt, że już się nad nim nie pochylam i jestem tak daleko. Szuka mojej bliskości? Mam nadzieje, ze to tylko efekt uboczny alkoholu. - Raczej zaborczością. Nie lubię się dzielić z innymi, zwłaszcza kiedy ktoś mnie tak intryguje. - miałam wrażenie, że jego złośliwy uśmieszek właśnie ze mną wygrał i chyba nie mam już żadnych tekstów na to by mu się postawić. Prychnęłam cicho odwracając wzrok w stronę okna, ale i w tym samym czasie zaświecił się mój zegarek. Oho! A jednak coś mnie w tym momencie uratowało. Uśmiechnęłam się zawadiacko wypinając pierś do przodu (uwzględniając to, ze nadal na nim siedziałam), zmrużyłam lekko zimne, niebieskie oczy, a księżyc, który wpadał przez okno pięknie je oświetlił.
-Skoro nie jesteś zazdrosny, to nie będzie ci przeszkadzało jak teraz wyjdę…. Do innego mężczyzny. - schyliłam się by szepnąć mu ostatnie słowa na uszko, a zaraz po tym wstałam zgrabnie z chłopaka i wyszłam na korytarz mojego apartamentu. To była kwestia czasu kiedy ten wybiegnie za mną i w sumie minęło może jakieś 5 minut? Wylazł chwiejnym krokiem i bardzo delikatnie chwycił mnie za nadgarstek i przystawił do siebie tyłem.
-No i gdzie leziesz…- trzymając tak mój nadgarstek w górze, schylił się i nosem dotknął mojej szyi. Oh jaki niezadowolony Enzo~
-Masz coś przeciwko? - zerknęłam kontem oka w jego stronę
-Hmmm… jeśli tego właśnie chcesz – wzruszył ramionami, aczkolwiek nie wydawało mi się, żeby miał zamiar się teraz odsunąć – Nie będę cie powstrzymywał… - po tych słowach zsunął dłonie na moje biodra jeszcze bardziej przyciskając je do swojego ciała, a następnie rozchylił usta i wpił się w moją szyje niczym wampir. Miłe uczucie, a jednak nawet gdybyś chciał to na ten patent mnie nie złapiesz kochaniutki. Zaśmiałam się cicho i jednym zgrabnym ruchem odwróciłam się do niego przodem przy okazji krępując jego rączki i przystawiając go do ściany. Fakt, że byłam od niego niższy sprawił, że spojrzenie zimnych oczu z tej perspektywy wywołao u niego lekkie zaskoczenie, a jednocześnie rozbawienie. Jak kobieta jest w stanie tak szybko uporać się z facetem.
- To takie urocze kiedy starasz się mnie zatrzymać za wszelką cenę, jesteś tak zdesperowany, że pewnie gdybyś musiał zrobiłbyś to siłą. Na mnie nie działają twoje sztuczki, pierwszy raz masz do czynienia z kobietą, która nie ulega pod wpływem twoich pieszczot?
- Pierwszy raz z kobietą, której nie mogę rozgryźć… - szepnął uważnie patrząc w moje oczy. Miałam wrażenie, że nasze usta za chwilę się złączą dlatego przyłożyłam palec wskazujący do jego warg i właśnie w ten sposób go zatrzymałam. W okamgnieniu odwróciłam się do niego tyłem i wybyłam z pokoju, w drzwiach posyłając mu ostatnie spojrzenie niebieskich tęczówek.
Wiedziałam, że najprędzej wrócę rano kiedy ten już będzie w miarę trzeźwy i będzie leczył kaca. Nie wiem co teraz odbiło naukowcom, ale wzywanie mnie o tej godzinie było dosyć nietypowe…
[…]
Tak jak myślałam: wróciłam około godziny 8 rano, zmęczona i zdenerwowana na ludzi, którzy akurat w takich godzinach potrzebowali pomocy Sigm. Weszłam do domu od razu zamykając za sobą drzwi na klucz, żeby czasem nikt mi tu nie wlazł, chociaż oprócz Enzo to raczej nikt więcej by tutaj nie przyszedł. Swoją droga gdzie on jest? Nie ma go tutaj? A trudno, nie jest małym dzieckiem i nie zabłądzi w Rimear.
Nie przejmując się chwilowym brakiem towarzystwa od razu skierowałam się pod prysznic. Musiałam się ogarnąć, bo nie mogłam już iść spać, mimo że całą noc pracowałam. Po krótkiej orzeźwiającej kąpieli owinęłam dookoła swojego ciała pudrowo-różowy ręcznik i wyszłam spod kabiny. Nie wiem skąd, ale w tym samym momencie zostałam przystawiona do ściany, przez…. Enzo? Przecież go tutaj nie było wcześniej… ah. Widać, że jak jestem zmęczona to nie ogarniam co się dzieje dookoła, a byłam naprawdę padnięta. Nawet nie miałam siły się bronić czy wyrywać (też nie widziałam sensu, on by mnie nie skrzywdził)
-Mam cie! Jak mogłaś mnie wczoraj spić i jeszcze zostawić tak samego… - prychnął niezadowolony. Oh chyba musiał już być u siebie żeby się wykapać, bo czułam od niego piękne, męskie perfumy.
-Ja cie spiłam? Trzeba było wymyślić sobie inne miejsce spotkania, a nie klub…
-Już się nie wymiguj! - jaki bulwers, normalnie go nie poznaje. - Z kim byłaś w nocy, ze jesteś taka zmęczona, hmm? - słysząc ten ostatni dialog nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Podniosłam wzrok na jego czerwone, zirytowane tęczówki i lekko zmrużyłam oczka.
-Ty WCALE nie jesteś zazdrosny, co? - pokręciłam głową – Puść mnie. Jestem zmęczona po…. Upojnej nocy – szepnęłam do niego widząc jak szklana bańka powoli pęka i Enzo chyba traci zimną krew i swoje opanowanie.

( Enzo ? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz