czwartek, 15 września 2016

Od Lee - C.D Lou

   Przez ten miesiąc zdążyłem mniej więcej dojść do siebie. Mimo że niejednokrotnie podczas ruchu mięśnie szarpały mnie z bólu, to wszystko zaczynało zmierzać w dobrą stronę. Coraz rzadziej używałem wszelkiego rodzaju maści i tabletek przeciwbólowych, aż w końcu częstotliwość ich zażywania ograniczyła się do minimum. Przejmowałem także powoli swoje obowiązki, tym samym odciążając Lou, która sama miała dużo na głowie. Byłem jej wdzięczny jak nikomu innemu: przez trzydzieści dni troszczyła się o mnie i dbała, że przez to zacząłem czuć dziwną więź, a jednocześnie się jej bałem. I w którymś momencie mojego jakże spokojnego życia, zadzwonił telefon, a na jego wyświetlaczu pojawiła się Lou. Nim przesunąłem zieloną słuchawkę, przez głowę przebiegło mi miliony zastanawiających myśli, w jakiej sprawie dziewczyna może dzwonić. I za chwilę się o tym przekonałem… mimo że przed oczami miałem tylko tragiczne scenariusze: ktoś ją zgwałcił, pobił, zraniła się – zachowałem zimną krew i wskoczyłem w taksówkę, by jak najszybciej dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Pod osłoną nocy przemierzałem uliczki, aż stanąłem przed najmroczniejszą z nich. Gdy podszedłem dość blisko, zauważyłem Lou w nieco niecodziennej odsłonie. Co ja mówię! Ona lubi chodzić w samej bieliźnie, ale dzisiaj na tle wodnych zwierciadeł wyglądała wyjątkowo~
   – Nareszcie! – Uśmiechnęła się szeroko, podbiegła do mnie i objęła delikatnie na przywitanie, nie zważając, że jest w samej bieliźnie. No w każdym razie mnie to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Ale mimo wszystko chciałem się dowiedzieć, o co chodzi.
   – Po TO ci była ta bluza? – Zmarszczyłem brwi, lekko zakłopotany.
   – Tak, dokładnie po to. – Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Szybko zabrała z moich rąk materiał, przykrywając nim swoją górną partię ciała.
   – Boże, Lou… ktoś mógł cię zgwałcić… – Westchnąłem delikatnie zażenowany, ale jednak nie ukrywając ulgi, że uniknęła takiego zdarzenia.
   – A tam gwałt! Najpierw jakaś ruda małpa zabrała mi sukienkę za małą w cyckach, a później ochlapała mnie błotem z kałuży… – wytłumaczyła, zaciskając swoje dłonie na uchwytach wypełnionych toreb. No chyba nie przyszła bez zdobyczy.
   – Tylko cię ochlapała, hmm? – Podniosłem brew do góry wyczekująco, skutecznie wymuszając na niej kolejne informacje. W efekcie dowiedziałem się, że na domiar złego – zdążyła się z tą samą babą pobić.
   Dopiero po wyjściu z ciemnego zaułku mogłem w pełni ujrzeć twarz Lou i sprawdzić, czy nie jest ranna. Okazało się, że doskwiera jej ból oka i dłoni, a ponadto ma rozcięty łuk brwiowy, który oczywiście będzie trzeba zszywać, bo innej opcji nie ma. To chyba nie wyglądało najlepiej. Takie krwawienie z reguły trudno zatamować, a jeśli straci dość dużo krwi, to w grę mogą wejść inne nieprzyjemne doświadczenia.
   – Ktoś będzie musiał cię pozszywać. I to natychmiast. – W tej chwili podszedłem do dziewczyny, intensywnie przyglądając się jej ranie z bliska; odruchowo opuszki moich palców wykonały delikatną linię ciągnącą się od skroni, aż do jej żuchwy, tam się zatrzymując. Wtedy mój wzrok powędrował w szkarłatną otchłań jej oczu, i tam się zaciął przez jakąś dobrą chwilę. Natomiast gdy przerwałem, automatycznie odwróciłem się w odmiennym kierunku i daremno próbowałem zakryć ledwo widoczne rumieńce.
   Jakiś czas później, mimo spierań Lou, poszliśmy do szpitala. Z tym nie było można czekać, więc jej zakupy musiały pójść z nami. Duża bluza zakrywała skutecznie jej ładne kształty, więc nie musieliśmy tracić czasu na to, by dziewczyna się przebrała. Okazało się, że jestem zmuszony zaczekać na zewnątrz w czasie, kiedy łuk brwiowy Lou będzie zszywany. Tak też zrobiłem. Nie miałem pojęcia, jak dużo czasu minęło, ale za każdym razem, gdy odblokowałem telefon, widniała ta sama godzina, albo tak tylko mi się zdawało. Drzwi uchyliły się dopiero w momencie, w którym niemalże zasypiałem na plastikowym szeregu krzesełek. No co? Późna godzina była.
   – Bardzo krzyczałaś? – Szturchnąłem ją, a ona tylko zmarszczyła brwi naburmuszona, sycząc przy tym cichutko z bólu.
   Lekarz wziął nas za małżeństwo, ale żadne z nas nie próbowało zaprzeczać. Szybko udaliśmy się najkrótszą drogą do apartamentu, gdzie czekały na nas oba psiaki. Dziewczyna na początku zapewniała mi, że nic jej nie jest, i wręcz nalegała, że dzisiaj prześpi się u siebie. Lecz zanim zdecydowała się to uczynić, usiadła na kanapie oraz wbiła wzrok w swoją pościeraną dłoń.
   – Nie masz nic przeciwko, bym zatrzymała bluzę? Jest wygodna – stwierdziła, odprowadzając mnie wzrokiem do kuchni. Ja w tym czasie zamiast udzielić jej zgody, penetrowałem szafki w poszukiwaniu pewnych środków. Ostatecznie nie znalazłem w niej nic ciekawego.
   – Tak, pewnie. Podejdź no tu. – Rozkazałem, odkręcając kurek wody w zlewie. Zrobiłem miejsce dla dziewczyny, by stanęła dokładnie obok mnie. Nim w ogóle zdążyła zapytać, o co mi chodzi, delikatnie chwyciłem jej nadgarstek i ponownie przyjrzałem się startej dłoni, która była ponadto zabrudzona.
   – Trzeba przemyć ci rękę, ale to może odrobinę szczypać. – Najpierw spojrzałem na nią w poszukiwaniu sprzeciwów, lecz takowych nie zanotowałem. Stopniowo przesuwałem jej podrażnioną dłoń w stronę strumyka, aż w pełni zamoczył on ranę. Ponownie zerknąłem na dziewczynę, jakby wzrokiem próbując powstrzymać ból, jaki teraz odczuwa. Jedyne, co zrobiła, to delikatnie przygryzła dolną wargę. W czasie dokładnego monitorowania jej twarzy w poszukiwaniu innych urazów, zobaczyłem małą plamkę krwi, której lekarze najwyraźniej nie zdążyli zmyć. No teraz wyjdę na jakiegoś podrywacza, ale jebać.
   – Ym, Lou. – Zacząłem niepewnie, a wtedy bez słowa uniosłem dłoń na wysokość jej czoła, kciukiem pozbywając się szkarłatu, który wcześniej ładnie komponował się z barwą jej oczu. Szybko poczułem niezrozumiałe zakłopotanie, lecz nie zrobiłem nic, by się od niej w tej chwili oddalić. Zamiast tego, w akompaniamencie ciszy przechyliłem głowę o ledwo widoczny kąt, i zbliżyłem nasze twarze. Woń kobiecych i delikatnych perfum dotarła do moich nozdrzy, a ponadto jej ciepły, spokojny oddech, muskał moją twarz. Przez głowę przelatywało milion myśli na sekundę, a ja nie wiedziałem, czy przerwać, czy po prostu dać się ponieść. I wtedy moje serce zgubiło swój właściwy rytm; poczułem nieokiełznaną chęć dotknięcia jej ust. Gubiłem się we własnych przemyśleniach, aż nagle wszystko przerwał wzrok dziewczyny, tkwiący prosto w moim. Nie reagowałem, bo nie chciałem. Postanowiłem w końcu dać się ponieść; przymknąłem delikatnie oczy w momencie, kiedy Lou stanęła na palcach i zdołała sięgnąć moich ust, składając tam długi i pamiętny pocałunek. Nie chciałem, by ta chwila miała swój koniec. Jej zaróżowiałe i subtelne wargi to wszystko, o czym w tamtym momencie marzyłem i nie mogłem się od nich oderwać. Zamiast tego, dłońmi objąłem jej twarz oraz przyciągnąłem ją bliżej siebie, czyniąc trwający pocałunek jeszcze dłuższym, i bardziej namiętnym.

(Lou?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz