Elaina wydawała się osobą silną, a może to była tylko zmyłka? Pewne
było, że miała paskudny charakter, ale coś musiało się w końcu do tego
przyczynić. Nie była osobą tak silną, jaką zdawała się mi na początku
być. Była przywiązana do ludzi z przeszłości, których utraciła. Moim
zdaniem głównie dlatego się mściła, nie tylko przez samą lubość do
zemst.
— Okropne — mruknąłem znudzony. — Mam ci współczuć? A może wzruszyć się twoją historią?
Na twarzy Elainy zagościł grymas, który prawdopodobnie miał być
wymuszonym uśmiechem. Wpatrywałem się w nią chwilę, dostrzegając jak
mocno zaciska dłoń. Zupełnie jakby chciała w jakiś sposób pozbyć się
emocji i starać się opanować.
— Nie oczekuję — prychnęła, udając, że moja słowa w żadnym stopniu na nią nie wpłynęły.
Przeniosłem wzrok na Death. Przestała wreszcie warczeć, co zwróciło moją
uwagę. Ku mojemu zaskoczeniu za to, położyła uszy po sobie i zaczęło
wręcz niesłyszalnie skomleć, zaraz natychmiastowo przenosząc wzrok na
Elainę.
— Nie powiesz mi chyba, że zaraz zaczniesz płakać? — zapytałem
nieprzyjemnie, nieco złośliwie, patrząc wymownie na cienistą wilczycę.
— Ha! — przychnęła blondynka. — A to dobre!
Rozluźniła się nieco, po czym zdumchnęła z twarzy kosmyk, który opadł na
twarz przy zamaczystym ruchu głową. Za dziewczyną rozniósł się donośny
huk. Szybko przekręciłem głowę, starając się zobaczyć co się za nią
dzieje. Biegnący w naszą strażę ochraniarze nie przynosili nic dobrego.
— Cho.lera! — zakląłem, odwracając się.
Elaina spojrzała na mnie, widząc jak biegnę w przeciwnym do ochroniarzy
kierunku. Była skołowana, nie wiedziała totalnie co dzieje się wokół
niej. Stała jeszcze chwilę zdezorientowana, dopóki nie krzyknąłem:
— Biegnij!
Gdy usłyszała moje polecenie, wykonała je automatycznie, podrywając się z
miejsca. Nie znajdowałem się w dobrej sytuacji, mogli pomyśleć, że
brałem udział w masakrze, jaką Elaina przeprowadziła na naukowcach.
Wprawdzie było parę faktów, które działały na moją korzyść, lecz z
drugiej strony nie wiedziałem jak mogła się zachować dziewczyna, aby
oszczędzić sobie tortury, będąc pod wpływem desperacji. Ludzie tylko w
filmach je znoszą nic nie mówiąc, przynajmniej tak sądziłem.
Słyszałem za mną głośne kroki — te bardziej słyszalne należały do
Elainy, a te mniej do ochroniarzy. W sumie w obecnej sytuacji musiałem
ponieść karę, ale zawsze mogłem ją zmniejszyć, nie dając ochroniarzom
dorwać dziewczyny. Zatrzymałem się gwałtownie. Blondynka minęła mnie,
spoglądając na mnie ze zdziwieniem. Przewróciłem półkę, która jedynie
zdobiła nieskazitelnie biały korytarz, po czym rzuciłem się w dalszą
ucieczkę. Elaina widząc, że biegnę za nią, przyśpieszyła, odwracając się
do przodu. Zaskoczyła mnie po raz kolejny. Czyżby martwiła się moją
osobą?
— Nie — zaprzeczyłem głośno, co zwróciło uwagę dziewczyny.
Ta tylko spojrzała na mnie, nic nie mówiąc. Możliwe, że przez to, iż
łapała głośne oddechy. Mebel zatrzymał ochroniarzy. Może nie na długo,
ale na dostatecznie tyle, abyśmy zdążyli ukryć się w składziku.
Zatrzasnąłem za nami drzwi. Sapanie Elainy roznosiło się po całym
pomieszczeniu. Miałem wrażenie, że przez to mogli nas usłyszeć.
— Przestań — warknęła, odpychając moją dłoń, którą położyłem na jej
ustach. — Co ty odpier.dalasz?! — Powróciła nasza Elaina, przemknęło mi
przez myśl.
Posłała mi niebezpiecznie spojrzenie, oddalając się nieco ode mnie. Nie
trudząc się, aby się jej wytłumaczyć, po raz kolejny przystawiłem dłoń,
dopóki nie dziabnęła mnie mocno. Wydawałem z siebie stłumiony okrzyk.
Spojrzałem na nią zszokowany.
— Ugryzłaś mnie — stwierdziłem z niedowierzaniem.
— Zamknij się — syknęła, nasłuchując. — I zgaś to cholerne światło.
Wykonałem bez sprzeciwu polecenie dziewczyny. W pomieszczeniu zapanowała
nagła ciemność. Słyszałem donośne bicie mojego serca, choć może mógł to
być mój przyśpieszony puls napędzony przez adrenalinę. Staliśmy w
ciszy, czekając z niecierpliwością, aż ucichną kroki. Oczywiście zanim
ochroniarze przeszli obok drzwi, wymienili się kilkoma zdaniami na temat
tego, gdzie możemy się znajdować. Nigdy przedtem nie byłem tak bardzo
zdenerwowany w chwili, której przez szparę w drzwiach snob bijącego z
korytarza światła, nie został przyciemniony przez cień jednego z typów i
klamka nie została lekko naciśnięta. Dziękowałem głupocie, którą został
obdarzony drugi i stwierdził, iż nie było szans, że możemy znajdować
się w składziku. W końcu teoretycznie nie powinniśmy mieć pojęcia o jego
istnieniu.
— Co teraz zrobimy? — pytanie Elainy rozeszło się po ciemności.
— Co?
— To co słyszałeś — warknęła cicho.
— Chyba raczej ty! To ty sprzątnęłaś tych naukowców.
I tak już miałem ponieść karę, a za to, że między innymi nie
powstrzymałem Elainy, a także przez ucieczkę, jednakże nie miałem
zamiaru dokładać jej sobie poprzez pomoc dziewczynie. W dodatku mogła
mnie wkopać. Nie ufałem jej.
< Elaina? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz