poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Enzo - C.D Sory

Te potyczki słowne z Sorą wykorzystały cały mój zapas cierpliwości. Ulotniłem się z jej apartamentu i powróciłem we własne progi. Cała ta rozmowa o kluczyku wyprowadziła mnie ze względnej równowagi emocjonalnej, a w takich chwilach nie potrafiłem pozostać spokojny. Zgarnąłem torbę sportową wypełnioną tym, co zawsze, czyli ekwipunkiem potrzebnym do pływania i trzaskając drzwiami ruszyłem w kierunku krytego basenu. Nie znajdował się on specjalnie daleko. Kilka minut szybkiego marszu i byłem na miejscu. W kasie pokazałem jedynie swój karnet i od razu skierowałem się do szatni, gdzie w tempie ekspresowym przygotowałem się do pływania. Postanowiłem popływać na najgłębszym i największym basenie, który rozmiarami prawie dorównywał tym olimpijskim. Wskoczyłem na główkę i ruszyłem z całą siłą przed siebie. Woda opływała moje ciało, co dawało mi niewypowiedzianą ulgę. Pracujące mięśnie uwalniały ze mnie nadmiar emocji. Powoli się uspokajałem. Zatracałem się w wodnej ciszy i cichym pluskaniu niewielkich fal, które tworzyły się pod wpływem uderzeń części ciała o powierzchnię wody. Pływałem dopóki całkowicie nie opadłem z sił. Wykończony ruszyłem z powrotem do szatni. Szybko się przebrałem i wysuszyłem, ponieważ pływałem tak długo, że lada chwila basen miał zostać już zamknięty. Zebrałem rzeczy i prawie biegiem ruszyłem do domu. W zaciszu własnych czterech ścian znowu poczułem, że nie jest mi dane dzisiaj zasnąć spokojnie. Postanowiłem pograć trochę na perkusji, jednak dość szybko przypomniało mi się, że godzina nie sprzyja temu zajęciu. Dookoła pełno było różnych ludzi, którzy może mogli spać w przeciwieństwie do mnie. Kręciłem się po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie zajęcia. W końcu wyszedłem w ciemną noc i ruszyłem do pierwszego lepszego klubu. Tam skierowałem swoje kroki prosto do baru, kupiłem jakiegoś drinka i powoli go sącząc wmieszałem się w tłum. Kiwałem się rytmie bezosobowej muzyki i czekałem aż alkohol uderzy mi do głowy. Nie chciałem się nawalić nie wiadomo jak, po prostu chciałem się znieczulić. Wróciłem do baru i zamówiłem piwo. Dosiadła się do mnie jakaś blondi.
-Hej przystojniaku! Zabawisz się ze mną? – Uśmiechnęła się zalotnie.
-Z taką ślicznotką jak ty? – Zmierzyłem ją wzrokiem. Daleko jej było do moich ideałów. Pełno tapety, solarka. Normalnie plastic is fantastic. Łyknąłem piwa. – Nigdy kochaniutka. Nawet przy zgaszonych światłach.
Puściłem jej oczko i ruszyłem w kierunku wyjścia. Miałem dość tego miejsca. Jeszcze bardziej mnie irytowało. Na szczęście poczułem się lekki i pozbawiony jakichkolwiek problemów. To dzięki alkoholowi, który rozpoczął swoje działanie. W ten jeszcze nienachalny i przyjemny sposób, kiedy człowiek po prostu zaczyna widzieć świat w lepszych barwach. W takim nastroju wróciłem do domu i przyłożyłem wreszcie głowę do poduszki.
(...) Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Zerwałem się z łóżka, głośno przeklinając na czym ten świat stoi. Otworzyłem drzwi, a w nich stał ten sam rudy facecik w okularkach, który odwiedził mnie dwa dni temu.
-Witam pana ponownie! – Jego uśmiech był strasznie sztuczny i jakby wyćwiczony.
-Dobry. – Odparłem jeszcze trochę zaspanym głosem. Z pewnością wyglądałem niezbyt wyjściowo, gdyż byłem potargany, miałem przekrwione oczy i pogniecione ciuchy, w których spałem. – Co pana do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?
-Otóż zauważyłem, że pańska moc podczas ostatnich 12 godzin przybierała skrajne wartości. Czy przeżywał pan jakiś stres bądź był poddany odczuwaniu skrajnych emocji?
-Nawet jeśli powiem, że tak, to co załatwi mi pan psychologa? – Zaśmiałem się cicho.
-Nie. Aczkolwiek mam za zadanie to wyjaśnić. – Poprawił pingle na nosie i zerknął na mnie. – Może mi pan wyjaśnić co to za naszyjnik?
Wyjechał z tym pytaniem ni stąd ni z owąd. Czyżby Sora zdradziła mu mój słaby punkt? Czy chciała się w ten sposób mną zabawić? Zaczęła mnie zalewać fala bardzo negatywnych emocji. Jakoś w to nie wierzyłem, by była zdolna do czegoś takiego, ale nie potrafiłem odepchnąć od siebie tych podejrzeń. No bo skąd u diabła ten człowiek miałby się pytać o głupi kluczyk?
-To nie pana interes. – Warknąłem.
- A mogę go chociaż z bliska obejrzeć? – Wyciągnął rękę i chciał zerwać rzemyk z mojej szyi.
-Trzymaj łapy z daleka! – Wrzasnąłem i natychmiast odskoczyłem, wyciągając odruchowo mój bicz, który zawsze miałem przy sobie. Naukowiec ze stoickim spokojem wyjął z kieszeni jakieś pudełko, nacisnął coś,a ja poczułem jak przez moje ciało przelatuje prąd o wysokim napięciu. Padłem sparaliżowany na podłogę. Rudzielec podbiegł szybko do mnie i niczym parszywy szczur, zabrał mój kluczyk. W tym momencie rozrywało mnie coś od środka. Nie mogłem się poruszać, przez co myślałem, że zaraz wybuchnę. Leżałem tak jakiś czas, aż powoli powracały mi siły. Ledwo poruszając nogami i rękoma doczołgałem się pod ścianę, gdzie zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą. Mój umysł nadal był otępiony, jednak wściekłe myśli obijały się boleśnie w mojej głowie. Nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo straciłem coś tak ważnego. Nagle w pokoju pojawiła się Sora. Co ona tu robi? Może to jakiś sen? A może faktycznie zdradziła moją słabość temu facetowi, by móc teraz się ze mnie ponabijać? Ukucnęła przede mną i wyciągnęła moją zgubę ze swojego płaszcza. Miałem go tuż przed oczami, jednak nie miałem siły by go jej wyrwać.
-Nie powinieneś go nosić na szyi…- Mruknęła cicho. Nie odzywałem się z dwóch powodów. Po pierwsze nie byłem pewien, że odzyskałem kontrolę nad własnym językiem, a po drugie nie chciałem dawać jej tej satysfakcji, by mogła zobaczyć, jak znowu pogrywam w jej słowne potyczki.
- Dlaczego ci go zabrali? Rzucałeś się? – Zadała kolejne pytania, usiadła na podłodze i wbiła we mnie spojrzenie swoich zimnych oczu. Udawała niewinną, czy naprawdę nie miała z tym nic wspólnego? Nie mogłem jej rozgryźć. Prychnąłem sfrustrowany i odwróciłem od niej swój wzrok. Nie mogłem się na niczym skupić. Kluczyk był tak blisko, a zarazem tak daleko. Czułem, że tego dłużej nie wytrzymam.
-Ty tak na serio? A może w środku masz ze mnie niezły ubaw? – Warknąłem. Byłem już u kresu wytrzymałości. Chwyciłem jej nadgarstek. – Oddaj mi to natychmiast, bo nie ręczę za siebie.
Całe moje opanowanie szlag trafił. Zwykle byłem spokojny i bardzo mało sytuacji mogło mnie wyprowadzić z równowagi, ale tego było już za wiele. Miałem dość.
-Nie oddam. – Odparła jedynie, nadal nie ukazując przy tym żadnych emocji. Wstałem gwałtownie. Zbyt gwałtownie. Zatoczyłem się na ścianę i podparłem się ręką. Chwiejnym krokiem ruszyłem w kierunku drzwi. Otworzyłem je na oścież.
-Wyjdź stąd. – Powiedziałem krótko. Nie chciałem jej skrzywdzić, bo nadal nie byłem pewny tego co zaszło, ale niestety mogłem zrobić zaraz coś, czego potem będę żałować. Wiem, mówiłem co innego, ale w pewnych sprawach trzeba się mijać z prawdą.
[Sora?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz