Popatrzyłam wyzywająco na chłopaka przede mną i zaśmiałam się szyderczym
tonem. Nawet gdyby mnie zabił, to by mnie to nie ruszyło. Ba,
prawdopodobnie bym się ucieszyła. Nienawidziłam zamknięcia w Rimear,
samego Rimear też, i nie chciałam i nie miałam zamiaru tam umierać. Nie
chciałam również, by później badali moje ciało, wykorzystywali je czy
cokolwiek tam jeszcze mogli robić z ludzkimi zwłokami. Zdecydowanie
wolałabym, by zabił mnie ten chłopak niż żebym miała umrzeć uwieziona w
ośrodku dla naukowców psychopatów i ich królików doświadczalnych. A po
opcji śmierci numer dwa jeszcze bym się do czegoś przysłużyła. O nie,
już wolę, żeby zmasakrował moje ciało jakiś przypadkowy, pierwszy lepszy
napotkany na ulicy chłopak, niż żebym miała komuś służyć. Szaleni,
naiwni naukowcy chyba pomylili osoby, jeśli myślą, ze dam się
wykorzystać. Chociaż, podobno wszyscy maja marzenia. Wszyscy oprócz
mnie, gdyż ja nie marzę. Nie mam po co, a poza tym, nie będę się łudzić,
co to, to nie. Nie ja. Po raz kolejny. Jeśli ten koleś mnie zabić,
proszę bardzo, nikt nie będzie po mnie płakał, no chyba, ze ci
psychopaci śmiący nazywać siebie naukowcami, ale oni będą płakali po
zmarnowanym ciele, a zarazem przedmiotem do badań, a nie po mnie.
Rodziny nie mam, przyjaciół ani zwierząt tez. A moje cienie? Cienie
należą do mroku, ciemności czy nocy, pewnie ucieszą się z tego, ze nie
będą musiały mi służyć... Chociaż najprawdopodobniej nie będą miały co
robić. Ale gdy umrę, nie będzie to wtedy mój problem.
- Wiesz... - zaczęłam udawanym milutkim głosikiem. - Wolę umrzeć na
ulicy z twojej ręki i od twych metalowych pazurów niż w tej przeklętej
kopule. Więc, jak mnie złapiesz, możesz mnie zabić.
- Już cię złapałem, o ile zauważyłaś. - odpowiedział i uśmiechnął się drwiąco.
- Czyżby? - uśmiechnęłam się tak samo jak on, po czym rozwiałam się w cień.
- Coo? - warknął chłopak i popatrzył na swoje pazury, a potem na miejsce, w którym powinnam stać.
- To. - szepnęłam mu do ucha.
Gwałtownie obrócił głowę w moją stronę, ale nie było tam nic. No, oprócz
mnie jako cienia. W końcu cienie są praktycznie niewidoczne -
najczęściej zlewają się w tłem, bo ludzie uznają je za coś oczywistego i
nie dostrzegają ich. Są też w pełni niematerialne, oraz bezkształtne,
jeśli tak sprawię. Tak właśnie było i teraz. Po chwili patrzenia w
pustkę, chłopak warknął ponownie, a ja znów się zaśmiałam. Gdy chłopak
odwrócił się w stronę źródła głosu, przemknęłam za nim i dzięki Shady
legami mentali sprawiłam, ze wyciągnął ręce do tyłu. Uformowałam na jego
rękach materialne cieniste kajdany. Gdy chłopak chciał poruszyć rekami,
uniemożliwiały mu to pętające go moje cieniste więzy. W kilka sekund
powróciłam do swojej ludzkiej formy i stworzyłam w pełni materialny,
cienisty sztylet, który był równie ostry i śmiercionośny jak jakiś inny
sztylet stworzony z jakiegoś innego materiału, po czym przyłożyłam go
chłopakowi do gardła.
- A teraz grzecznie i łaskawie powiedz, jak się nazywasz i co robisz w tym przeklętym Rimear. - syknęłam.
<Toshiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz