czwartek, 25 sierpnia 2016

Od Lou - C.D Lee

Na widok tego ogłoszenia zrobiło mi się smutno. Nie wiedziałam, co może czekać te dwa malutkie szczeniaczki. Bałam się, że ich właściciel wcale nie zasługiwał na posiadanie tych słodkich i niewinnych pyszczków. Kiedy Lee objął mnie, moje ciało przeszyła fala ciepła. Dzięki temu odgoniłam nieprzyjemne myśli, gdzieś w najdalsze zakątki mojego umysłu. Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy odkąd zjawiłam się w Rimear, jest ktoś kto potrafi mnie pocieszyć. Co zadziwiające znam go jedynie kilka dni, a bez przeszkód mogę mówić, że jest moim najbliższym znajomym. Może nie przyjacielem, ale kimś na kogo w jakiś sposób mogę liczyć. Oczywiście jest jeszcze Sebastian, ale to trochę inna historia. Dotychczas jednak nie mogłam znaleźć nikogo, kto chciałby się ze mną bliżej zapoznać. Jakoś nikt nie potrafił znieść mojego dość wybuchowego charakteru. Zaczynałam już czuć się samotnie w tym wielkim ośrodku, ale jak widać chyba nie jest ze mną tak źle, skoro niektórzy potrafią się ze mną dogadać.
-To co idziemy szukać jakiegoś sklepu zoologicznego? – Powoli wysunęłam się spod ręki Lee i zerknęłam w jego złote oczka.
-Dobry pomysł. – Uśmiechnął się. – Nie możemy stać i myśleć, co by było, gdyby…
-Właśnie. – Także wyszczerzyłam zęby i ruszyliśmy dziarsko przed siebie. Gdy weszliśmy w ulicę pełną najróżniejszych sklepów i sklepików, zaczęłam się oglądać za naszym celem. Jednak moje spojrzenie padło na atrakcyjną brunetkę o długaśnych, smukłych nogach. Jej kobiece kształty były  prawie idealne, jednak nie tak doskonałe jak moje. Ah, ta skromność ^^
-Ale laska! – Puknęłam łokciem w bok czarnowłosego. – Można by się z nią nieźle zabawić, co nie?
Lee zwolnił kroku i na chwilę zastygł w bezruchu. Spojrzał się na mnie tak, jakby nie do końca wiedział, czy dobrze zrozumiał moje słowa. Wbiłam w niego rozbawione spojrzenie. Kolega na ten gest, uśmiechnął się nerwowo.
-No nie jest zła… ale to żart? Czy jesteś bi? Jestem tolerancyjny! Żeby nie było. – Zaczęłam się śmiać. Po chwili doszłam do siebie i odgarnęłam niesforne kosmyki z twarzy.
-To nie żart. – Z moich nadal nie schodził szeroki uśmiech. – Jestem bi, a w sumie to prostu wyznaję zasadę „ Aby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek.” Po co się ograniczać? Nienawidzę ograniczeń.
-Zaskakujące, ale to ma sens. – Chłopak nadal był w lekkim szoku.
-Nie ukrywam, że bardziej wolę facetów, aczkolwiek do dziewczyn też nie mam oporów. – Wyjaśniłam, powoli ruszając w dalszą drogę. – Głupotą według mnie jest przekreślanie miłości do tej samej płci ze względu, na to jak ludzie na to patrzą. A czemu nie? W końcu podobno miłość jest ślepa.
-Mimo, że nie wiem, czy poczułbym coś więcej do drugiego mężczyzny, to myślę, że w tym co mówisz jest sporo prawdy. – Trochę uspokojony dorównał mojemu krokowi. Po tych wywodach zamilkliśmy na trochę, każde z nas zatopione we własnych myślach . Nagle Lee zatrzymał się przed witryną, jakiegoś sklepu.
-Lou zatrzymaj się!  Znalazłem właśnie sklep zoologiczny. – Chłopak odwrócił się do mnie i zapraszającym gestem wskazał na drzwi wejściowe do budynku. Faktycznie na wystawie znajdowały się klatki z uroczymi króliczkami, akwaria z kolorowymi rybkami i liczne elementy ekwipunku dla psów i kotów. Weszliśmy do środka, czemu towarzyszył krótki, metaliczny dźwięk dzwoneczka zawieszonego w drzwiach. Naszym oczom ukazał się istny raj dla wszelkich fanów posiadania zwierząt domowych. Od razu skierowaliśmy się ku działowi z przedmiotami dla piesków.
-Co im kupujemy? – Lee zerknął na te wszystkie obroże, smycze, zabawki, posłania i innego typu rzeczy.
-Kupmy im jakieś obróżki i smycze, w końcu trzeba będzie z nimi wychodzić na spacer. – Zaczęłam się nakręcać. – Potrzebują też porządnej miski na jedzenie, które też zdałoby się zakupić.
-To ja dla tego czarnuszka biorę niebieską, a ty? – Wziął prostą, błękitną obrożę i do tego smycz w tym samym kolorze.
-Jako, że to jest sunia, wezmę jej czerwoną. Będzie pasować do koloru moich oczu. – Zaśmiałam się i sięgnęłam po wybrane przedmioty.
- Miski weźmiemy chyba takie metalowe, prawda? – Lee wskazał na małe, srebrzyste miseczki. Były proste i z pewnością pojemne. Przytaknęłam głową na znak, że się zgadzam.
- Może kupimy im jakieś zabawki? W szczególności coś w stylu gryzaków. – Westchnęłam, przypominając sobie bałagan jaki zastałam w swoim mieszkaniu poprzedniej nocy.
-Przydadzą się na pewno. – Wybraliśmy parę gumowych kostek, piłeczkę i jakiegoś pluszaka. – To powinno być odpowiednie.
 -To co idziemy do kasy? – Lee przytaknął i poszliśmy zapłacić za nasze zakupy. Wychodząc ze sklepu spostrzegłam wielkiego faceta o nieprzyjemnej aparycji, który wieszał jakieś ogłoszenie na szybie wystawowej zoologika.  Zerknęłam na treść przyklejanej kartki. O nie…
-Lee spójrz to ten gość, która szuka naszych psiaków. – Szepnęłam do czarnowłosego, który spojrzał na mężczyznę pochłoniętego mocowaniem się z taśma klejącą.
-Musimy się stąd zmyć. – Oparł mój towarzysz. – Nie wygląda on na dobrego właściciela psiaków.
-Zaczekaj. – Przytrzymałam jego rękę. Spojrzałam smutno na swoją białą sunię. – A jeśli jest dobrym człowiekiem i bardzo tęskni za tą dwójką?
-Lou, nie może. Wszystko wskazuje, że on po prostu ma odnieść jakąś korzyść z posiadania tych szczeniaków. Nikt kochający zwierzęta nie trzyma ich w kartonowym pudełku! – Spojrzał na mnie poważnie tymi swoimi żółtymi oczami.
-Chyba masz rację. – Westchnęłam ciężko i powoli zaczęliśmy się oddalać od sklepu, gdy nagle ten mężczyzna przeciął nam drogę i stanął przed nami.
-Macie moje szczeniaki! – Wskazał na nas grubym paluchem. – Oddawajcie je natychmiast złodzieje!
-Co? Jacy złodzieje? Te szczeniaki były bez opieki w zimnym kartonie! – Od razu nie spodobało mi się zachowanie tego gbura. Krew się we mnie zagotowała.
-Mam je odebrać siłą?! – Wrzasnął i rzucił się w moim kierunku z łapami. Odruchowo osłoniłam sunię własnym ciałem. Czekałam na cios, ale nic takiego się nie zadziało. Spojrzałam z przymkniętych powiek. Lee zatrzymał lecące na mnie pięści. Patrzył wrogo na tego giganta i chama. Czyżby mieli zamiar się bić?
[Lee?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz