piątek, 26 sierpnia 2016

Od Ahri - Do Natsume

Promienie słoneczne uporczywie dawały o sobie znać, świecąc mi po oczach, nawet przykrywanie się ogonami nic nie dawało, cholerne światło odkrywało każdą najmniejszą szczelinę i nakazywało wstawać z tego jakże wygodnego łóżka, w którym mogłabym spędzić cały dzień. Po kolejnych minutach męczarni pozwoliłam im wygrać i wygramoliłam się z mojego ukochanego miejsca. Spojrzałam na wielkie lustro, które jednocześnie stanowiło drzwi od mojej szafy. Poruszyłam niezadowolona uszami, widząc jak każdy kosmyk włosów stoi w zupełnie innym kierunku, a białe futro na ogonach jest w zupełnym nieporządku. Wypuściłam z płuc powietrze, zaczynając poranną gimnastykę. Dwa skłony w dół, dwa na lewo, na prawo i znowu dół. Po tym odnalazłam swoją łazienkę, aby ogarnąć to gniazdo na głowie i jeszcze większe na ogonach. Wyszłam orzeźwiona, jednak dalej mi czegoś brakowało... Ależ oczywiście! Batonik, jak mogłabym o nim zapomnieć. Postukałam paznokciami w blat, otwierając półkę na samej górze. Była po brzegi wypełniona słodyczami, zaczynając od batoników, a kończąc na słonych chrupkach, które również zaliczam do słodyczy. Zaczęłam po kolei dotykać je palcem z uśmiechem, aż w końcu wybrałam jeden z nich, który wydawał mi się na dziś najlepszy. Z zadowoleniem zaczęłam go odwijać z papierka, a kiedy czekolada znalazła się w moich ustach, czułam, że znowu żyje. Nie rozumiem ludzi, którzy nie jedzą czekolady, za to powinny być kary, przecież to właśnie po czekoladzie, człowiek zaczyna normalnie funkcjonować, zresztą nie tylko ludzie, lisy również. Po wyrzuceniu pustego już opakowania wskoczyłam na blat z kubkiem, w którym było mleko. Powoli sączyłam biały napój, beznamiętnie skupiając swoje spojrzenie na widokiem za oknem. Pomimo tego, iż zjadłam odpowiednią dawkę cukru jak na dzisiaj to i tak nie czułam się odpowiednie. Czegoś mi brakowało. Spojrzałam na swoją dłoń, w której pojawiła się błękitna kula.
- Zmalała - Zmarszczyłam nos i zacisnęłam dłoń w pięść, sprawiając, że cała esencja zniknęła. Czyli dzisiaj będę musiała wyruszyć na polowania, jakoby nie patrzeć, dawno tego nie robiłam, więc nie powinnam się dziwić, widząc jej rozmiar i czując słabnącą moc, która przez nią przepływa. Chyba jednak zabawa z ognikami w nudne wieczory, to nie jest najlepsze zajęcie. Wyszłam z mieszkania, wiążąc jeszcze w biegu buty. Czas na ten prawdziwy trening. Przez całą drogę myślałam o tym, jak szybko uzupełnić esencję. W ostatnim czasie miałam ją wręcz podawaną jak na tacy, ale szczęścia nigdy nie trwa długo, życie nie może być za łatwe, wtedy nie byłoby takiej zabawy. Biegnąc kilka ulic od mieszkania, zauważyłam coś interesującego. Otwiera się nowy klub, a co za tym idzie będzie mnóstwo ludzi, a większość przychodzi do takich miejsc, żeby się napić, lub też schlać do nieprzytomności, a więc idealne miejsce dla mnie!
Wieczorem W czerwonej sukience i z rękawiczkami ruszyłam pewnym krokiem do klubu. Nie zasłaniałam swoich ogonów, a tym bardziej uszów. Nie wiem dlaczego, tak bardzo niektórych to ciekawiło. W środku nie było zbyt ciekawie ani nikogo ciekawego nie widziałam, każdy pijany co się napatoczył, albo nie chciał wyjść, albo już nie mógł, a nie mogłam sama go stamtąd wytargać, albo inaczej, nie miałam na to ochoty. Zaczepiona przez jednego kolesia wdałam się w rozmowę, uśmiechy, śmiechy, kilka razy proponowałam wyjście, a ten cały czas się upierał, żebym wypiła drinka. Nie urodziłam się wczoraj i wiedziałam, o co chodzi z tym jego "świetnym drinkiem"
- Nie warto, Twoja esencja i tak jest gó.wno warta - Westchnęłam zeskakując ze stołka.
- Moja co? - Chłopak jedynie się skrzywił, a ja machnęłam ręką.
- Nie ważne - Zaśmiałam się pod nosem wychodząc z budynku - Niby taki świetny klub, a jedna wielka melina - Burknęłam sama do siebie, krzyżując ręce na piersi. Jeśli tak dalej pójdzie, to skończę bez grama esencji. Miałam zamiar już iść do domu, kiedy zauważyłam jego. Nie za wysoki blondyn, sunął się po chodniku, zdążyłam jeszcze zauważyć, jak przy jego bluzie wiszą sznurki, a więc słuchał muzyki, świetnie! Zadowolona, że idzie w kierunku, gdzie światło z latarni już nie dociera. W bezpiecznej odległości przeskakiwałam z jednej nogi na drugą, bacznie go obserwując. W jednej z ciemniejszych uliczek podeszłam nieco bliżej, miałam zamiar zrobić to jak najszybciej i znikać, zanim ktokolwiek się zorientuje. Miałam coś w rodzaju "zakazu" nadanego przez naukowców, więc wolałam, żeby mimo wszystko się o tym nie dowiedzieli. Plan był prosty. Zmusić go do stania przy murze i szybko wykonać swoją robotę, po czym zostawić go półprzytomnego, a później prysznic i siedzenie z popcornem przed telewizorem. Złapałam go za ramię, aby wykonać pierwszą część, miało pójść sprawnie i gładko, ale jak ma się pecha to po całej linii. Nawet nie zauważyłam, kiedy ów chłopak wytworzył Arcane i przez podmuch wiatru odsunął mnie od siebie. Walnęłam plecami o budynek, czyli rano zastane tam siniaka. Niezadowolona zmarszczyłam nos i chciałam na niego ruszyć, aby mu "oddać". Już biegłam, dzielił mnie od niego może metr, kiedy moje tempo całkowicie zwolniło, poruszyłam się jak jakiś ślimak!
- Bez jaj - Jęknęłam jeszcze bardziej niezadowolona.
- Chciałaś mnie okraść? - Dopiero teraz spojrzał na mnie swoimi oczami, przypominały mi dwa cukierki o smaku toffi, ale śmieszny kolorek!
- Nie z pieniędzy - Zaśmiałam się krótko, nieznajomy pokręcił jedynie głową. W sumie miał całkiem silne Arcany, a zakładam, że nie były to jego "asy" przecież nikt nie używałby na pierwszy ogień swoich najsilniejszych ataków - Poza tym, kobiet się nie bije, wiesz? Nawet kwiatkiem... W ogóle co tutaj robisz?
Blondyn bez słowa zaczął kierować się przed siebie, chwila czy on mnie właśnie zignorował? Zrobiłam krok do przodu i poczułam, że moje ruchy są już normalne, więc ze zmarszczonym nosem pobiegłam w jego kierunku i stanęłam przed nim unosząc ręce do góry (nie, nie wiem co to za czapka i ona jej nie ma XD)
- Nie możesz mnie tak po prostu ignorować - Opuściłam rękę i trzymałam ją na wysokości jego twarzy, pokazując w uśmiechu swoje ząbki. Po chwili ta sama ręka znalazła się na moim biodrze, jednak uśmiech nie znikał z mojej twarzy - A wiesz odpowiesz na moje pytanie? - Przechyliłam głowę, przyglądając mu się uważnie, gotowa w razie czego odskoczyć na bok, gdyby po raz kolejny chciał mnie zaatakować.

Natsume?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz