piątek, 12 sierpnia 2016

[Event #1] Od Mai - C.D Aaron'a

Walka nie była dla mnie czymś codziennym. Dla nikogo z nas tym zapewne nie była. Dotąd większość z nas znała walki tylko z treningów, a to było coś zupełnie coś innego. Dookoła czaiła się śmierć. Choć może nie było tego po nas widać zapewne każdy z nas miał w sobie trochę niepewności. Moja wytrzymałość nie była zbyt wielka ale skoro inni walczyli to powinnam i ja. Wszyscy wzajemnie się asekurowaliśmy oraz wspieraliśmy. Pomimo ran i osób, które zabijaliśmy ilość przeciwników się nie zmniejszała. Wciąż nie było widać Vasquez’a. W chwili gdy nie walczyłam spojrzałam przed siebie. Dostrzegłam błysk w oddali. Jednak było za późno na jakąkolwiek reakcję. Zdążyłam tylko zrobić krok w lewą stronę,a po chwili moje ramię przeszył strzał. Chwila ta trwała może dwie sekundy ale dla mnie było to o wiele dłużej. Ból pojawił się dopiero potem. Przeklęłam cicho pod nosem. Wzrokiem odnalazłam Shino i podeszłam do niej.
- Jeden strzela z większej odległości - oznajmiłam i wskazałam płomieniem imitującym atak. - Poślij do niego ostre szło. Ja je rozgrzeje. Atak będzie miał większą skuteczność - Dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową i wykonała moje polecenie. W chwili gdy odłamek przeszył wroga ruszyłam dalej. Z rany na ramieniu wypływało dużo krwi. Oderwałam kawałek bluzki i zawiązałam go w charakterze opaski uciskowej. Anjika w pewnym momencie ogłuszyła część przeciwników, a reszta zaatakowała pozbawiając część z nich życia. Dla nas walka z ludźmi nie posiadającymi mocy była znacznie łatwiejsza niż dla nich. Jeżeli tak dalej pójdzie Vasquez zostanie bez ludzi. Ruszyłam do przodu. Sprawiałam, że ludzie płonęli. Na pewno nie było to dla nich przyjemne uczucie. W pewnym momencie straciłam równowagę i upadłam. Chyba jednak nie powinnam się tak przemęczać. Podniosłam się i wzięłam głęboki wdech. Chciałam być przydatna. Chciałam coś zrobić. Walczyć z innymi. Na nogach trzymała mnie tylko moja wola i nic więcej. Będę walczyć do końca - pomyślałam sobie. W sumie nic innego mi nie zostało.
- Nic Ci nie jest? - usłyszałam głos dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się i ujrzałam stojącego tam Natsume. Był jedyną osobą, którą znałam przed misją. Pewnie zauważył, że powoli osiągam swój limit.
- Po prostu byłam nieuważna - odparłam. Nie chciałam, by ktoś martwił się o mnie w tej sytuacji. Po chwili znów walczyłam. Topiłam pociski aby nie zraniły moich towarzyszy. Rola tarczy była dla mnie mniej wyczerpująca niż atakującego. Generowanie ognia było dla mnie dodatkowym utrudnieniem. Po chwili jednak nadeszło rozwiązanie. Jeden z przeciwników przyszedł z miotaczem ognia. Wycelował pewny siebie w nas. Gdy pierwszy płomień wyleciał z lufy przekierowałam go na mnie stałam się jedną wielką kulą ognia.
- Odsuńcie się - krzyknęła Hyou - A ty Mai strzel - poleciła. Gdy wszyscy byli już bezpieczni wypuściłam kile ognia do przodu co zmusiło ludzi do cofnięcia się i częściowego ukrycia się. Część porzuciła broń, która pod wpływem temperatury przystała być użyteczna. Osunęłam się na kolana. Najwidoczniej tylko na tyle było mnie stać. Pobiegła do mnie brązowo włosa dziewczyna. Zapewne aby sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku.
- Nic mi nie jest - odparłam ciężko oddychając. Nie ma co kłamstwo idealne. W dodatku pewnie nie wyglądałam najlepiej. Chie spojrzała na mnie nie dowierzając. Powoli się podniosłam - Naprawdę. Muszę tylko na chwilę się wycofać - Odeszłam do tyłu w miejsce gdzie broń mnie nie dosięgnie. Usiadłam na kamieniu. Delikatnie zsunęłam bluzkę z rannego ramienia. Przywołałam trochę ognia i przypaliłam to miejsce aby się nie wdało zakażenie i aby zmniejszyć krwotok. Pachniało paskudnie, a wyglądało jeszcze gorzej. Nasunęłam bluzkę na ramię oraz poprawiłam tkaninę zawiązaną na ramieniu. Przez chwilę siedziałam bez nawet najmniejszego ruchu. Jakby moje ciało zastygło. Po jakimś czasie wróciłam na pole walki. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło już od kiedy rozpoczęliśmy walczyć. Arcany dawały nam przewagę ale większość z nas nie miała bardzo rozwiniętych umiejętności, więc pokonanie ich nie było łatwe. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Vasqueza. Tchórz. Zapewne chce nas zmęczyć. Osłabić aby nas następnie z łatwością zabić. Chwilę tej nieuwagi mogłam przypłacić życiem, gdyby nie lodowa bariera Chie.
- Dzięki - odparłam i ruszyłam z kolejnymi atakami - choć były one słabsze i mniej intensywne.

<Chie?>

679 słów

1 komentarz:

  1. Jest....dużo błędów interpunkcyjnych, kilka literówek i przede wszystkim za dużo krótkich, niezłożonych zdań, które aż ciężko się czyta. Za mało akcji.

    OCENA - 6 / 10

    OdpowiedzUsuń