wtorek, 19 lipca 2016

Od Aryi - C.D Leo

Z początku nie zrozumiałam o co mu chodzi, ale kiedy już ogarnęłam, nagle się zarumieniłam i prawie z krzykiem odskoczyłam. Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam przepraszać, co tylko jeszcze bardziej go rozbawiło. Dlaczego się śmieje… spaliłam jeszcze większego buraka, naciągając swoją bluzkę i miętoląc jej materiał.
- O rany, nie musisz mnie aż tak bardzo przepraszać… chyba nieźle cię wystraszyłem, prawda? – uśmiechnął się.
Przytaknęłam, spoglądając na niego zza swoich białych włosów. Jest ciemno, a ja tutaj stoję z nieznanym mężczyzną w parku, gdzie nie ma nikogo… aż odruchowo cofnęłam się do tyłu.
- Coś się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha…
- Ducha, nie, nie, nie… przepraszam – wyprostowałam się – Naprawdę przepraszam za to i że zrobiłam Ci kłopot.
- Kłopot? – zapytał zdziwiony
- T-tak! Pewnie gdzieś zmierzałeś a ja Ci tylko przeszkodziłam i zatrzymałam…
Jego mina była w tym momencie bezcenna, no nie wiedział biedak jak ma zareagować. Nic dziwnego, raczej rzadko spotyka osoby, które prawie co długie słowo mówią ‘’przepraszam’’ i głos mają jakby miały się zaraz rozpłakać. Przez chwilę patrzył na mnie jak na idiotkę, parokrotnie mrugając oczami. Nawet ja skusiłam się spojrzeć mu w oczy, jednak po niecałej sekundzie odwróciłam wzrok zawstydzona. Staliśmy tak jeszcze może z minutę naprzeciwko siebie, aż on znowu nie wybuchnął śmiechem. Nie no, zaraz moja cierpliwość się skończy i ucieknę stąd…
- Nie śmiej się! – pisnęłam, brakowało tutaj jeszcze takiego tupnięcia nóżką.
- Zabawna jesteś – przekrzywił swoją łepetynkę.
- Ja? – z tego całego zdziwienia, aż zapomniałam o moim wszechobecnym ‘’zawstydzeniu’’ i spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Raczej nikt tutaj jeszcze nie stoi przede mną… A właściwie, to jak się nazywasz?
- Hallsson… Arya Hallsson – zmusiłam się nawet na delikatny uśmiech.
- Miło mi Aryo. Leo Vreinh – podał mi rękę – wystarczy Leo.
Kiwnęłam podając mu moją dłoń, która była zaskakująco malutka w porównaniu do jego. Teraz jak tak sobie o tym pomyślę, pod względem siły nie miałabym z nim najmniejszych szans, po prostu by mnie zmiażdżył. Kiedy nasze dłonie już się ‘’rozłączyły’’ zapadła nieprzyjemna cisza. Właśnie byłam w trakcie wymyślenia jakiejś świetnej wymówki, kiedy Leo tak prosto z mostu zaproponował, pójście do niego. Żałuję, że nie widziałam swojej miny. Musiało być to mieszanką zaskoczenia i strachu a równocześnie… radości? Ale to w malutkim stopniu rzecz jasna.
- Nie będę przeszkadzała?
- Raczej nie, zobaczysz będzie fajnie – uśmiechnął się.
W tym jego uśmiechu było coś takiego… coś co sprawiało, że chyba mogłabym mu zaufać. A przynajmniej takie miałam przeczucie, obym się tylko nie pomyliła. Po chwili kiedy się już zgodziłam, Leo zaprowadził mnie do swojego apartamentu. Był znacznie większy od tego, w którym mieszkałam ja. Ciekawe dlaczego… może był kimś ważnym? Mniejsza, nie będę się aktualnie zagłębiać w takie szczegóły.
 - Przepraszam za najście… - powiedziałam cichutko zdejmując swoje buty.
- Leo! – zza rogu wybiegła dziewczyna o długich białych włosach – Gdzie byłeś tyle czasu! Nudziło nam się bez Ciebie! Zaraz… a to kto? – zapytała spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Dz…Dzień dobry – skłoniłam się nisko.

(Ktoś? O ile chcecie ze mną pisać XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz